piątek, 16 stycznia 2015

Lajos&Chrysippos 3

Ja Was za bardzo rozpieszczam...
Trzy notki w jednym tygodniu?!
Może i rozdziały są króciutkie, ale wolę i kolację Lokiego z Baldurem, i resztę podróży Lajosa i Chrysipposa napisać w osobnych wpisach...
A Wam nawet nie chce się napisać małego komentarza -.- nie wiecie, jak komentarze karmią wenę?! (doobra, Tamotsu[Niekryty], Bianeczka i Damiann stanęli na wysokości zadania...)

http://fernhelfand.files.wordpress.com/2012/09/goat-test2.jpg?w=461

Od kilkunastu minut jechaliśmy przez gęsty las w stronę Teb. W stronę mojego nowego domu...

Oparłem się plecami o pierś Lajosa. Siedziałem przed nim, co chwilę cicho pojękując. Chociaż Efeb szedł naprawdę powoli, to ja boleśnie odczuwałem każdy krok, który robił koń.

-Miał jechać powoli... - Warknąłem cicho. Podobała mi się ta jazda. Siedzący za mną Lajos praktycznie obejmował mnie w pasie, jednocześnie trzymając lejce. Może i mnie bolało, ale ramiona wokół mnie były takie ciepłe i... - Aua! - Wrzasnąłem, gdy Efeb podskoczył, pokonując jakąś przeszkodę. - Miałeś nim kierować! Zapanuj nad nim! - Warknąłem do Lajosa.

Władca mruknął coś pod nosem, opierając głowę o moje ramię.

-Nie mogę się skupić... Myślę... - Szepnął mi do ucha.

-Ty myślisz? Odkąd cię spotkałem, ani razu nie wykazałeś się pomyślunkiem... - Rzuciłem złośliwie. Przez chwilę wierciłem się w siodle, chcąc w jakiś sposób odczuwać chociaż troszkę mniejszy ból. Nieskutecznie.

Lajos warknął głucho, nieświadomie zaciskając mocniej nogi na bokach Efeba. Skonfundowany koń zatrzymał się, nie wiedząc, w którą stronę miał podążać. Ja sam jęknąłem, gdy uświadomiłem sobie, co takiego dolegało władcy.

-Em... Lajosie...? Nie uważasz, że to odrobinie za wcześnie...? - Rzuciłem drżącym głosem. Czyżby moim sercem i ciałem zawładnął mężczyzna mogący w każdej, dosłownie każdej, sytuacji się... podniecić? - Zdajesz sobie sprawę z tego, w jakim stanie pokażę się twojej rodzinie, jeśli znowu postanowisz mnie... - Poczułem pojawiające się na moich policzkach rumieńce. Westchnąłem cicho, zniesmaczony reakcją własnego ciała. - Lajosie, odpuścimy sobie takie...

Do króla nic nie docierało. Piętami zmusił Efeba do dalszego marszu, jednocześnie łapiąc mnie delikatnie za włosy. Obrócił moją twarz w stronę swojej, po czym...

Zdobył mnie.

Namiętnie się całowaliśmy, jadąc w stronę domu Lajosa i... jego żony.

Czy byłem zniesmaczony? Nie. Wręcz przeciwnie; radośnie pozwalałem władcy penetrować swoje usta, w myślach błagając go wciąż o więcej i więcej.

Otarłem się po raz kolejny o krocze króla. Nie peszyło mnie charakterystyczne wybrzuszenie. Wręcz przeciwnie; śmiało wsunąłem dłoń pod ubrania Lajosa.

Nie znałem mojego kochanka nawet tydzień, a jednak byłem gotów zrobić dla niego wszystko. Mogłem mu usługiwać na wszelkie możliwe sposoby...

Rozochocony, spróbowałem zdominować mężczyznę. Rozpocząłem swoistą walkę z językiem Lajosa. Przez dłuższą chwilę próbowaliśmy pokonać ,,przeciwnika”, nawzajem liżąc i ssąc nasze języki. Zaczynało mi brakować tlenu. Miałem mroczki pod oczami...

-Ejże! - Zawołał rozczulony Lajos, odrywając się od moich warg. Objął mnie mocno w pasie, po czym zaczął szeptać mi do ucha głosem pełnym ekscytacji... i szczęścia. -  Zanim zemdlejesz... może zaczniesz używać tej ręki, która już jest tam, gdzie być powinna?

Na odpowiedź król nie musiał długo czekać. Pieściłem dłonią jego penisa. Nagle straciłem całą pewność siebie. Cały czas działałem instynktownie...

Lajos najwyraźniej dostrzegł moje wahanie. Uśmiechnął się łagodnie, jednocześnie sugestywnie ocierając się swoim prąciem o moje palce. Zagryzłem wargi.

Już po chwili Lajos ponowie wpijał się wręcz łapczywie w moje usta, wsuwając dłoń pod mój chiton. Gdzieś w głowie usłyszałem sygnał ostrzegawczy; król prowadził Efeba tylko jedną ręką... A i tak pewnie w ogóle nie zwracał uwagi na to, co robił koń.

Znów zaczynało mi brakować powietrza. Spazmatycznie oddychałem przez nos, nie chcąc ponownie przerywać pocałunku. Lajos nie ułatwiał mi tego; jego ręce... Jego palce... To, co on nimi wyprawiał...

Jęknąłem Lajosowi w usta, podniecony do granic wszelkich możliwości. Zupełnie straciłem rozum. Liczyło się tylko branie i dawanie.

Podobnie jak Lajos, byłem już bliski spełnienia, gdy nagle Efeb ruszył kłusem. Zacisnąłem zęby na wargach Lajosa, po czym głośno zawyłem z bólu. Doszliśmy jednocześnie, jednak ja dotkliwie odczułem wydarzenia z poprzedniej nocy.

-Miałeś nad nim panować! - Krzyknąłem przez łzy, gdy Lajos pośpiesznie próbował zapanować nad Efebem. Niestety, popłoch i panika nie były dobrymi towarzyszami. Koń w ogóle nie słuchał swojego pana. Kłus przemienił się w galop. Efeb gnał między drzewami niczym szaleniec. Rozpaczliwie pochyliłem się nad szyją konia i złapałem jego grzywę.

Nagle Efeb przystanął. Raptowne zatrzymanie się konia sprawiło, iż Lajos niemalże mnie zmiażdżył, padając na mnie.

Efeb zarżał, po czym rzucił się w bok, zwalając nas ze swojego grzbietu. Machnął gwałtownie głową, po czym puścił się cwałem. Już chwilę później koń zupełnie zniknął wśród drzew.

Jęcząc z bólu, próbowałem wstać z mchu. Może i miękka roślinność powinna zamortyzować upadek, ale okropnie bolało mnie ciało. Lajos nawet nie próbował wstać. Leżał na wznak, wpatrując się we mnie i moje poczynania. Nagle wybuchnął śmiechem.

-Efeb nigdy mi nie zrobił takiego psikusa! Chyba zależy mu na tym, abyś mnie lepiej poznał, zanim ze mną zamieszkasz...!

Kucnąłem przy królu, po czym uderzyłem go w pierś.

-To wcale nie jest śmieszne! - Burknąłem, mając łzy w oczach. Nie dość, że przez niewyżytego pederastę bolały mnie poszczególne części ciała, to jeszcze utkwiłem na zupełnym pustkowiu...!

Władca zrobił smutną minę, najwyraźniej chcąc mnie w ten sposób udobruchać. Po chwili zmarszczył brwi i zamarł.

Lajos jęknął cicho, po czym popchnął mnie na trawę.

-Cicho...! Jestem zupełnie nieuzbrojony, a nie jesteśmy tutaj sami...!

Dawno nie mieliście tych kóz, co? :P
Seksy na koniu, specjalnie dla Damianna :D

13 komentarzy:

  1. Hej,
    Dopiero dziś zupełnie przypadkiem zaczęłam czytać bloga i wręcz się zakochałam. Twój styl pisania mnie zauroczył. Rozdział jak zawsze piękny i cudowny. Lajos jest jednak strasznym napaleńcem. Nie mógł zatrzymać tego konia? Ale dobra, błędów nie wychwyciłam, ale moje słabe oczęta czasami nie widzą rzeczy oczywistych, więc...
    No to życzę weny i natchnienia.
    Twoja nowa, wierna fanka,
    NINJA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę ten komentarz czytać za każdym razem, gdy będzie mi smutno i źle :)
      Dziękuję, NINJA :3 Twoje słowa cudownie poprawiły mi nastrój :)

      Usuń
  2. Nie wiem czy chcialbym uprawiac seks na koniu... Wolalbym oszczedzic zwierzeciu tortur xD
    Nie wiem, co myslec o Chrysipposie. Ale sadze, ze go nie lubie. Nie lubie osob, ktore mieszaja sie w cudze zwiazki..
    Bede teraz pewnie rzadko bywac na jakimkolwiek blogu z powodu nauki do testu z matmy. Tak to jest kiedy ma sie jedyne na semestr ;(



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam pałę z fizyki ;( Chrysiaczek będzie jeszcze mieć parę akcji z Lajosem i jego żoną :D
      Na koniu niekoniecznie, ale na sianie z chęcią, prawda? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
  3. Hhehehe takie miejsce na seks,supcio :D
    Komentarze będą :P
    Dobrze,rozpieszczaj nas częściej :D
    Wenyy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      nie liczy się miejsce, a osoba :P
      Oj, jak mnie tak rozpieszczacie, to się zastanowię... :3

      Usuń
  4. Chrysippos zaskakuje mnie swoimi poczynaniami z Lajosem. Nie dziwię się Efebowi, że ich zrzucił i zwiał. Takie rzeczy na jego grzbiecie wyrabiać he he. Weny życzę i czekam na kolejną część ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Ciąg dalszy się pisze... pisze... i pisze...
      Chrysiak z Lajciem będzie coraz ,,odważniejszy" :D

      Usuń
  5. Biedny Efeb! Takie rzeczy na jego grzbiecie. XD
    Poza tym, nie wiem co wywołało większy uśmiech na mojej twarzy - konik czy sławetna już koza. :D
    Chrysippos tak narzeka, a kończy jak kończy. A każdy jeden to bardziej napalony od drugiego. ._.
    Czekam na kolejną część jakiegokolwiek z Twoich opowiadań. Tak lubię styl pisania, jakim operujesz, że czekanie na kolejne rozdziały jest straszne.. Meh. :'c

    Życzę dużo, dużo, dużo weny i pozdrawiam,
    Eldanár.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Kolejne rozdziały właśnie się tworzą - wena się przydaje. A najwięcej weny dają komentarze!!! <3
      Chrysippos - jak pies spuszczony ze smyczy, prawda?
      Lajos - uu, z nim to trudniej... te jego wyrafinowane gusta :D
      *yayy, nie tylko ja kocham te kózki!*
      Jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  6. W takim momencie przerwać?! Ta zniewaga krwi wymaga! XD
    Efeb najwidoczniej miał ich dość... KonJik siem obraził.
    Seks na koniu zawsze spoko, żaden problem.. Przecież to musi być cholernie niewygodne... Ej, gdzie jeszcze będziecie to robić co? xD Podłoga, koń... Chyba nic mnie już nie zdziwi. Chociaż znając Sarcię...
    Ciekawe kto tam przyszedł. No tak, dowiedziałabym się gdyby ktoś nie urwał rozdziału! >_<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patatajec zazdrościł, że nie mógł się przyłączyć :P
      Hm... Jest jeszcze las, można to robić na stojąco... Jakaś szafa się znajdzie... Pod stołem mogą spróbować...
      Jestem aż tak nieobliczalna? :o
      Dowiesz się, gdy ktoś nabazgrze kolejny rozdział :D

      Usuń
  7. Seks na koniu...
    A ja już myślałem, że w yaoi nic mnie nie zdziwi, ile jeszcze o tym świecie nie wiem XD
    Ale no pomysł zacny nie ma co ><

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)