niedziela, 29 marca 2015

Lajos&Chrysippos 4



- Musiałam odrobinę zmienić rozdział pierwszy tej historii - odsyłam do 16. rozdziału ,,Hellady";




- Sarabeth M.: Przemyślenia;




- ,,Sarabeth M: Opowiadania" na FB (strona dopiero ruszy).




Zaniepokojony, wtuliłem się w plecy Lajosa, rozglądając się na boki. Mój kochanek nie reagował - zupełnie nieruchomo kucał, nasłuchując. Bałem się głośno oddychać, aby nie przeszkadzać królowi.

Nagle dostrzegłem kątem oka ruch w roślinach. Liście zaszeleściły, gdy ponownie coś się poruszyło w zaroślach. Miałem wrażenie, że osoby dookoła mnie i Lajosa były tak pewne siebie, że nawet nie próbowały się kryć.

Król wypuścił powoli powietrze, gdy podeszła do nas grupa... wilków.

Szaro-brązowe zwierzęta miały zjeżoną sierść, zmarszczone pyski i wyszczerzone kły. Zbliżały się do nas z każdej strony. Naliczyłem kilkunastu osobników.

Bałem się. Wbijałem palce w szatę Lajosa, głośno przełykając ślinę. Jeden z wilków, stary i brzydki, miał zębiska tuż przy mojej szyi. Zwierz głośno zawarczał, machając nerwowo ogonem.

Wpatrywałem się w bursztynowe ślepia wilka, ignorując duże, białe kły, poszarpane uszy i poraniony pysk. Nasze spojrzenia się spotkały. Zwierzę zdawało się czytać z moich oczu.

Przez dłuższą chwilę siłowaliśmy się spojrzeniami, ignorując wszystko to, co nas otaczało. W pewnym momencie wręcz utonąłem w tych złocistych ślepiach, zapominając o Lajosie i otaczających nas drapieżnikach.

Nagle zwierz warknął groźnie, odrzucając łeb do tyłu i z rykiem przebiegł kółko między mną i moim kochankiem a pozostałymi wilkami. Reszta stada odsunęła się z pokorą od nas, wycofując się w głąb lasu.

Stary wilk zatrzymał się, po czym przysunął się do mnie. Przestałem oddychać, wpatrując się w niego z zachwytem i strachem jednocześnie. Byłem nim zupełnie oczarowany. Był potężny, wyraźnie miał też władzę nad innymi. Niby był tylko zwierzęciem, a jednak posiadał to, czego zawsze pragnąłem - siłę.

Wilk dotknął mojego czoła swoim mokrym nosem, strzygąc uszami. Po chwili odsunął się ode mnie, ponownie wbijając we mnie wzrok.

Strach zniknął, zastąpiony przez pragnienie bliskości i adrenalinę. Tęsknie wyciągnąłem dłoń w stronę zwierzęcia. Ledwo co zdołałem musnąć jego pokrytą długą, szorstką sierścią pierś, gdy on odskoczył ode mnie i umknął w las.

Nie mogłem wtedy tego wiedzieć, jednak nie było to moje ostatnie spotkanie z wilkami, a ja miałem jeszcze nie raz znaleźć się wśród nich.



***

Dopiero po chwili zorientowałem się, że byłem w lesie jedynie z Lajosem. Podczas spotkania z wilkiem zupełnie nie zwracałem uwagi na mojego kochanka.

Dopiero w chwili, gdy król dotknął mojego ramienia, przypomniałem sobie o jego obecności. Wtuliłem się raptownie w tors mojego ukochanego, wiedziony wręcz irracjonalnym strachem.

- Co to miało być? - spytałem, trzęsąc się. Gdy tylko wilk odszedł, spadły mi z oczu klapki. Wszystkie emocje powróciły. Uświadomiłem sobie, jak bliski śmierci byłem. - Lajosie... Wstawajmy i wracajmy do twojego domu, proszę...

Mając twarz wbitą w pierś władcy, nie mogłem ujrzeć jego łagodnego uśmiechu. Król gładził mnie po plecach, po czym wstał i mnie pociągnął za sobą.

- Naszego domu, kochanie. Będziemy żyć w nim razem, rozumiesz? Sam nie rozumiem tego, co się właśnie wydarzyło, ale sądzę, iż powinniśmy jak najszybciej ruszyć w dalszą drogę. Zwłaszcza teraz, gdy Efeb uciekł.



***

Była późna noc, gdy znaleźliśmy się tuż przy pałacu w Tebach. Od incydentu z wilkami minęło kilka dni. Wraz z Lajosem wędrowaliśmy pieszo, zatrzymując się jedynie w porze obiadowej i za potrzebą. Sen ograniczyliśmy do minimum.

- Lajosie? - rzuciłem z niepokojem, gdy znaleźliśmy się między pierwszymi domkami. - Co zamierzasz powiedzieć swojej żonie o nas? - Moje pytanie zawisło w powietrzu.

- A co mam powiedzieć? - odburknął władca. Widziałem, że był zaniepokojony. Podejrzewałem, iż król martwił się jednak o swojego wierzchowca, a nie o Jokastę. - To ja jestem panem w tym polis i to ja decyduję o tym, co robię. Ja mówię, co można tutaj czynić, a co nie. Nie mam obowiązku tłumaczyć się przed jakąś kobietą!

Wbiłem wzrok w swoje stopy, starając się zdusić kłębiącą się we mnie irytację. Nie pojmowałem mojego kochanka. Nie potrafiłem go zupełnie zrozumieć. Był marudny, wymagający, nielogiczny, bezmyślny...

Ale i tak byłem w stanie odrzucić dla niego swoją dumę. Straciłem honor i szanse na to, że kiedykolwiek zastąpię mojego ojca na tronie Nemei. Zdradziłem moją rodzinę i moje polis.

Czy żałowałem tego, co uczyniłem?

Nie.

Nie wtedy. Nie wtedy, gdy na każdym kroku czułem, że naprawdę jestem dla Lajosa ważny. Król nie był idealny, ale wyraźnie o mnie dbał. W trakcie podróży co chwila pytał, jak się czuję. Nocami przytulał mnie do siebie, abym nie zmarzł. Owszem, gdy mnie brał, bywał bardzo brutalny. Niemalże każdego dnia budziłem się, jęcząc z bólu.

Nie wiedziałem, co miało się wydarzyć w przyszłości. Starałem się żyć chwilą i nie martwić się tym, co dopiero miało nadejść. Uczucie, które połączyło mnie z królem, było nielogiczne i delikatne. Mogło się okazać, że nasza wielka miłość była niczym. Pożądaniem. Co by się jednak ze mną stało, gdyby pewnego dnia Lajos powiedział mi, iż mam wracać do Nemei?

Władca najwyraźniej zauważył moje zamyślenie. Musiałem wyglądać pochmurnie, gdyż król pochylił się i musnął wargami mój policzek. Gdyby było jasno, odepchnąłbym go z krzykiem. Nie chciałem, aby ktokolwiek nas widział. Nie wstydziłem się tego, co czułem do władcy, jednak nie chciałem, aby ktokolwiek widział, jak tracę godność. A może nie było niczego złego w tym, że kochało się drugą osobę...?

Nie miałem pojęcia.

- Jeśli to dla ciebie takie ważne, to mogę skłamać, iż zostałeś moim uczniem. Będziemy mieć mnóstwo wolnego czasu w trakcie ,,lekcji". - mruknął król, przygryzając płatek mojego ucha. - Potrafisz kierować rydwanem?

- Dopiero się uczę. Idzie mi dość kiepsko. Konie w ogóle nie chcą mnie słuchać! - Król zaśmiał się, gdy zacząłem mu się skarżyć. - Możesz spróbować mnie nauczyć. Jeśli ci się uda, to po lekcjach... - Zawiesiłem głos.

Lajos zaśmiał się głośno, obejmując mnie mocno. Wyplątałem się z jego ramion, gdyż byliśmy tuż-tuż przy pałacu.

- To raczej ty powinieneś mi ,,płacić" za naukę... Może w formie ćwiczeń praktycznych innej dziedziny...

Zaśmialiśmy się, wkraczając na dziedziniec pałacu Lajosa. Strażnicy nawet nie drgnęli na widok swego pana. Król otworzył drzwi i spróbował mnie przepuścić, jednak ja z prychnięciem stanąłem i czekałem, aż władca wejdzie. Nie będzie przecież otwierać przede mną drzwi!

Lajos z teatralnych westchnięciem wszedł do swego pałacu. Ruszyłem za nim.

Mój nowy dom nie różnił się za bardzo od poprzedniego. Bogate zdobienia, liczne pochodnie, dziesiątki służby pracującej do późnej nocy...

Lajos machnął ręką, przywołując mnie. Zrównałem się z nim, po czym razem ruszyliśmy schodami w górę. Król poprowadził mnie labiryntem korytarzy - pałac mojego ojca był zdecydowanie prostszy - po czym zatrzymał mnie przed szerokim łukiem.

- Idź spać, kochanie. Ja muszę jeszcze sporo zrobić. Rano poślę kogoś po ciebie. - Król musnął moje czoło ustami, patrząc na mnie wzrokiem jednocześnie łagodnym i zmęczonym.

Czy widziałem w jego oczach miłość? Nie miałem pojęcia.

Wiedziałem jednak, że w moich oczach on widział całą gamę uczuć.

Stanąłem na palcach i pocałowałem go w usta, po czym odwróciłem się i wszedłem do swojej sypialni, słysząc za plecami ciche ,,dobranoc". Uśmiechnąłem się słabo, a następnie rozejrzałem po sypialni.

Od razu rozwiązałem supeł trzymający zasłony przytwierdzone do łuku. Gdy te opadły, odetchnąłem z ulgą, jakbym właśnie znalazł się w zupełnym pustkowiu.

Mój pokój nie należał do największych. Kilka skrzyń - zanotowałem w głowie, że muszę do nich zajrzeć rankiem - oraz małe posłanie zajmowały mało powierzchni. Jednej ściany nie było. Zamiast niej były liczne kolumny, za którymi znajdował się duży taras.

Rozbierając się, dziękowałem w duchu bogom za to, iż noc była ciepła. Ułożyłem się wygodnie w posłaniu - albo, prawdę mówiąc, stercie futra - i przymknąłem oczy, zakrywając się kocem. Zastanawiałem się, dlaczego Lajos od razu mnie poprowadził do tej, a nie innej sypialni.

Zasnąłem niedługo po przyłożeniu głowy do poduszki. Musiałem mieć siłę na następny dzień.

Dzień, w którym miało się wiele wydarzyć.

Nie miałem wtedy jeszcze najmniejszego pojęcia, jak wielką burzę wywołam.

Ani do jakiej tragedii doprowadzę.

5 komentarzy:

  1. Już się boję dalszego ciągu, muszę powiedzieć że każdy następny odcinek zaczynam czytać z pewną obawą co znowu wyniknie eeee weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wenę :)
      Odcinki pojawiać się będą często, gdyż są to krótkie rozdziały :)

      Usuń
  2. Na początku uznałam, że ot będzie spokojna historia, po prostu o dwóch kochankach. Teraz coś tak myślę, że przecież dobrze znam Sarabeth, która bardzo, ale to bardzo lubi wymyślać mroczne historie... Zaczynam się bać, szczególnie po końcówce rozdziału...
    Tego Lajosa lubię, wydaje się być miłym gościem. Oprócz tego jest silny, władczy i nowość w rodzie Lajosów - nie torturuje ludzi. Mam taką nadzieję, bo na razie wygląda na to, że nie. :| Nooo pomijając, że porwał chłopaka... ale to z powodu uczucia, no... ^^
    Chrysipposs też jest całkiem fajny (no wiadomo, w końcu wielbię go z Hellady, to jak tu go nie lubić? B|) Ciekawi mnie jak stał się tym wilczkiem i jak to dalej będzie z wilkami.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Dramatyczne pauza" :D Lubię, a co!
      Tego lubisz, a tamtego nie? ;( Czytaj, a się dowiesz :P Ciąg dalszy już niedługo!

      Usuń
  3. Z tymi wilkami bardzo mnie zainteresowałaś, jestem ciekawa jaka tajemnica się za tym kryję.
    Poza tym jestem po Królu Edypie i teraz inaczej będę dostrzegać Lajosa ><

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)