czwartek, 2 kwietnia 2015

Wszystko zostaje w rodzinie 2/2

Zakończenie historii Athrangora pojawia się z dwudniowym opóźnieniem... Ale przynajmniej jest! 

Miłej lektury!!!


Legolas uśmiechnął się do małej kalki Aragorna. Młodziutki elf był bardzo podobny do Strażnika. Dopiero po chwili syn Thranduila dostrzegł subtelne różnice między Aragornem a Athrangorem; młodzieniec miał szpiczaste uszy, wąską twarz oraz smukłe, giętkie ciało.

Typowe cechy elfa.

Athrangor spojrzał z zaintrygowaniem na Legolasa. Rozpoznał jego imię. Znał je doskonale...

- Jesteś synem króla Thranduila... i przyjacielem ojca, prawda?! - zawołał, zszokowany. - Co ty tu robisz? W jakim celu przyszedłeś?

Legolas uśmiechnął się, usatysfakcjonowany.

- Mówisz o Aragornie, prawda? - spytał elf. - Twój ojciec jest bardzo zajęty, dlatego mnie wysłał do Elronda. Miałem przekazać mu wiadomość, że Aragorn nie przyjdzie po swojego... - Legolas urwał, za późno uświadamiając sobie swój błąd.

Athrangor wydał z siebie pełen rozpaczy jęk. 

- Coś ty powiedział...? On... on nie przyjdzie? - Młodzieniec odsunął się od jasnowłosego elfa, drżąc. Zatkał usta dłonią, chcąc uciszyć swój spazmatyczny oddech. - Ja nie mogę już dłużej... Dlaczego on mnie wciąż odrzuca?! 

Legolas nie odpowiedział. Pokonał dzielącą ich odległość i poklepał Athrangora pokrzepiająco po plecach. 

- Mylisz się... Owszem, Aragorn dawniej był bardzo niedojrzały, ale te chwile już minęły. Jemu naprawdę na tobie zależy... Dlatego wysłał właśnie mnie. Mam cię zabrać do niego. On jest obecnie Obieżyświatem. Aragorn nie ma miejsca, w którym moglibyście razem zamieszkać, dlatego poprosił mnie, abym cię ugościł w moim domu. Tam się spotkacie w momencie, gdy twój ojciec skończy swoje zadanie i znajdzie dla was dom. 

Athrangor prychnął, drżąc z niedowierzania i furii.

- Kpisz ze mnie?! Mam zamieszkać z zupełnie obcym mężczyzną i jeszcze potulnie czekać na powrót innego obcego człowieka, aby z nim żyć?! - młodziutki elf odepchnął od siebie blondyna, po czym zaczął biec przed siebie, znikając z pola widzenia Legolasa. 

Syn Thranduila westchnął ciężko, po czym ruszył za młodzieńcem. 

Chociaż otaczająca dwór Elronda puszcza była olbrzymia, a gęste drzewa utrudniały swobodny bieg, to nie minęła chwila, zanim Legolas dopadł uciekającego Athrangora. 

Jasnowłosy skoczył zwinnie swojej ,,ofierze" na plecy, przewracając ją. Syn Aragorna zaczął walczyć ze swoim napastnikiem, przez co elfowie przez dłuższą chwilę tarzali się po ziemi. Przestali dopiero wtedy, gdy Athrangor uderzył dość mocno głową w pień czarnej sosny. 

Legolas wstał z ciemnowłosego, gdy ten powoli masował swoją obolałą potylicę. 

- W życiu bym nie pomyślał, że istnieją głupi elfowie... - warknął zaczerwieniony Athrangor, wstając z trawy. - To te jasne kłaczki tak utrudniają ci myślenie, durniu?! 

Legolas nie mógł powstrzymać salwy śmiechu. Stał w środku lasu, głośno się śmiejąc i ocierając łezki radości. Nie wiedział, dlaczego się śmiał. Mały, ciemnowłosy elf był przeuroczy, warcząc i rumieniąc się. 

- W życiu nie widziałem słodszego młodzika... - mruknął półświadomie Legolas, wciąż szeroko się uśmiechając. 

Tego było już za wiele dla młodego elfa. Athrangor skoczył na swojego dręczyciela, dociskając go do pnia młodego dębu. 

- Zobaczymy, kto jest słodziutki! - zawołał, uśmiechając się podle. Zachowywał się zupełnie tak, jakby zapomniał o powodzie, dla którego spotkał Legolasa.

Syn Thranduila wpatrywał się w ciemnowłosego, zdumiony. Domyślał się, że młodzieniec był typowym cholerykiem - nie tylko był pobudliwy i wręcz dziki, ale również był zmienny i nie chował długo urazy. 

Athrangor uśmiechnął się zadziornie, wpatrując się w szyję blondyna. Wykorzystując chwilę ,,zawieszenia" Legolasa, pośpiesznie ugryzł jego obojczyk, po czym przyniósł usta wyżej i zaczął robić jasnowłosemu malinkę. 

Blondyn wydał z siebie zdumiony jęk. Zarumienił się od razu - gdy tylko wargi Athrangora zetknęły się z jego skórą, policzki Legolasa stały się czerwone. 

- Co ty robisz, mały? - szepnął, zdumiony. Z trudem odepchnął od siebie młodszego elfa. 

Athrangor zaśmiał się głośno, wpatrując się w twarz jasnowłosego.

- Udowadniam, że nie tylko ja jestem słodziutki... - Syn Aragorna odwrócił się od towarzysza i ruszył między drzewa. Nagle perspektywa podróżowania z Legolasem, a nawet wizja mieszkania z nim, stała się bardzo kusząca. - Chyba powinniśmy ruszać, prawda? Gdzie dokładnie jest Leśne Królestwo?

Legolas był bardziej, niż zdumiony. Spodziewał się, że będzie musiał przez następne dni być w Rivendell i nakłaniać młodego elfa do opuszczenia domu...

Przełknął ślinę, po czym z uśmiechem wyciągnął rękę w stronę Athrangora.

- Północna część Mrocznej Puszczy. Ty idziesz w stronę dworu Elronda. - rzucił kpiąco Legolas.

Athrangor warknął, chcąc ukryć swój smutek. Nie podobał mu się ton głosu starszego elfa.

- Dobrze idę; muszę powiedzieć mojemu opiekunowi, dlaczego nagle opuszczam jego dom! - odpowiedział, udając, iż wcale nie szedł w złą stronę. Był zadowolony z samego siebie i swojej pomysłowości.

Nie mógłby dać Legolasowi satysfakcji. Niech ten zadufany blondyn doceni mój wielki umysł, pomyślał, urażony i jednocześnie dumny z siebie.

Jasnowłosy uniósł jedynie sceptycznie prawą brew, a następnie z lekkim uśmiechem ruszył za młodszym elfem. Skoro dzieciak chciał grać w ten sposób, to on się przystosuje.

***

Rozmowa z Elrondem przebiegła pomyślnie. Athrangor miał ponure wrażenie, że jego dotychczasowy opiekun z ulgą przyjął wieść, iż młody elf opuszcza Rivendell. Na szczęście dla Legolasa, syn Aragorna szybko odzyskał dobry humor - wystarczyło opuścić granice starego domu ciemnowłosego, aby młodzieniec radośnie zaczął się ścigać z blondynem.

Wspólna podróż była jednak dużo gorsza od tego, co sobie wyobraził syn Thranduila. Młody elf, nie dość, że był zupełnie nieprzystosowany do trudnych warunków, to jeszcze nie potrafił się zaadaptować.

Każdego ranka Legolas musiał wstawać wcześniej, aby rozpalić ognisko i przygotować ciepłe śniadanie dla swojego towarzysza. Podczas jazdy Athrangor stale zarządzał postój. Niejednokrotnie zdarzało się, że jasnowłosy musiał w połowie drogi zatrzymywać się i urządzać obozowisko, aby przygotować obiad dla syna Aragorna.

Elf nie mógł jednak odmawiać swojemu towarzyszowi. Nie dość, że po każdym ,,nie" ze strony Legolasa następowały groźby Athrangora - ,,jeśli mam być tak traktowany, to wracam do domu!" - to jeszcze syn Thranduila czuł bolesne kłucie w sercu, gdy widział smutny wzrok ciemnowłosego.

Jak to bywało podczas każdej długiej podróży, między elfami rozwinęła się specyficzna więź. Legolas początkowo miał wrażenie, iż jego przywiązanie było jednostronne. Ciągle usługiwał młodszemu, spełniając każdą jego zachciankę. Ani razu nie usłyszał podziękowania. Athrangor zachowywał się tak, jakby wszystko to, co otrzymywał od jasnowłosego, w pełni mu się należało.

Syn Thranduila był przez to coraz bardziej rozgoryczony. Pomimo przywiązania do młodszego elfa, nie chciał być wykorzystywany.

Okazało się jednak, iż Athrangor nie był tak ślepy - bądź, według Legolasa, okrutny - jak sądził jego towarzysz. Wręcz przeciwnie. Już kilka tygodni po opuszczeniu Rivendell jasnowłosy otrzymał należytą rekompensatę.

Syn Aragorna nie potrafił początkowo pojąć, co takiego się z nim działo. Widział wzrok Legolasa - raz pełen uwielbienia, a raz pełen goryczy. Czuł się źle z tym, jak traktował swojego towarzysza. Wiedział, że źle czynił, jednak wstydził się bliższego kontaktu z synem Thranduila. Początkowo zupełnie nie rozumiał samego siebie i swojego nielogicznego zachowania. Podczas jazdy milczał, usilnie starając się znaleźć odpowiedź tłumaczącą jego postępowanie.

Była ona prosta, jednak podróżnicy odkryli ją zdecydowanie za późno.

***

Poznali odpowiedź zupełnie przez przypadek. Pewnej nocy Legolas wstał, gdy księżyc oświetlał cały las, w którym się znajdował z towarzyszem. Elf rozejrzał się, wzrokiem szukając Athrangora. Ujrzał puste posłanie syna Aragorna. Samego młodzieńca nigdzie nie mógł znaleźć. Zaniepokojony, zerwał się z posłania i ruszył między drzewa, rozglądając się we wszystkie strony.

Dotarł aż do całkiem sporego oczka wodnego, ukrytego w głębi lasu. Zdumiony, z otwartymi ustami wpatrywał się w niecodzienny widok.

W wodzie leżał Athrangor. Młodzieniec nago dryfował po powierzchni wody, nucąc pod nosem. Legolas nie zwracał jednak uwagi na melodię - i nie dlatego, iż młodziutki elf bardzo fałszował. Jasnowłosy stracił resztki rozumu. Rozebrał się, po czym wsunął się do wody z cichym chlupnięciem.

Słysząc ten dźwięk, Athrangor zmienił pozycję, zaskoczony. Nie spodziewał się ujrzeć Legolasa w tak intymnej chwili. Odpłynął od jasnowłosego, szukając wzrokiem swoich ubrań. Na jego nieszczęście, znajdowały się one za plecami syna Thranduila.

Sam Legolas z niejasnym, dziwnym uśmiechem przysunął się do młodzieńca. W odróżnieniu od Athrangora, jasnowłosy był na tyle wysoki, iż nie musiał płynąć - woda sięgała mu zaledwie do szyi.

Syn Aragorna nie zdążył zareagować, a co dopiero uciec od Legolasa. Pozbawiony rozsądku elf pocałował młodzieńca.

Athrangor już miał odepchnąć blondyna, gdy ten musnął językiem jego wargi. Jęknął cicho w usta starszego. Pocałunek, choć niespodziewany, nagle stał się bardzo przyjemny. Młodzieniec już po chwili ściśle przylegał do Legolasa, z rozkoszą go dotykając.

Poza fizyczną przyjemnością para otrzymała coś więcej. Odpowiedź.

- Chcę ciebie... - mruknął Legolas, zaciskając dłonie na pośladkach młodszego elfa.

Te wszystkie podchody.

Spełniane prośby.

Liczne spory.

Ciągłe ciche dni.

Troska i oddanie.

Athrangor czuł to całym sercem. I wiedział, że Legolas również to czuł.

Byli sobą zauroczeni.

***

Po upojnej nocy nadszedł czas na rozmowę. Para siedziała przy ognisku, starając się wyznać to, co mieli w sercach. To Athrangor jako pierwszy powiedział, co czuł. Mówił nieśmiało i cicho. Legolas, pomimo dobrego słuchu, musiał się bardzo wysilić, aby nie uronić żadnego słowa.

Wystarczył miesiąc, aby podróżnicy się w sobie zauroczyli.

Minął kolejny miesiąc, aby się w sobie zakochali.

Dziewięć tygodni po opuszczeniu Rivendell para wreszcie dotarła do Leśnego Królewca. Chociaż przeciągali czas podróży i starali się poruszać jak najwolniej, to Mroczna Puszcza zbliżała się do nich coraz bardziej.

Dom Legolasa spędzał sen z powiek kochanków. Ostatnie tygodnie podróży obfitowały nie tylko w namiętności, ale również w kłótnie. Athrangor nie chciał spotykać się z Thranduilem. Słyszał o nim wiele złego, w dodatku bał się wyznania mu prawdy o sobie i Legolasie. Czy król zaakceptowałby związek syna z mieszańcem? A może po prostu zamknąłby Athrangora w jakiejś norze do czasu, aż przybędzie Aragorn?

Jasnowłosy również obawiał się rozmowy z ojcem. Pokochał młodego elfa i nie chciał, aby ten odchodził ze swoim rodzicem. Widział ból i tęsknotę w oczach ukochanego za każdym razem, gdy ten rozmawiał o Aragornie. Legolas zdążył znienawidzić Obieżyświata. Gardził nim i pragnął rozszarpać go na strzępy.

Para zastanawiała się, co należy zrobić po przybyciu do Leśnego Królestwa. Athrangor pragnął zostać z Legolasem za wszelką cenę, jednak nie chciał spotykać się z Thranduilem. Sam jasnowłosy był gotów postawić wszystko na jedną kartę - choć również obawiał się konfrontacji z królem, to chciał mu wyznać prawdę. Wiedział, że reakcja Thranduila mogła być przeróżna. Ojciec mógł zaakceptować związek syna z mieszańcem. Mógł wyrzucić syna Aragorna ze swojego królestwa. Mógł oddać Athrangora ojcu. Mógł też go uwięzić w swoim domu jako więźnia... i kochanka Legolasa.

Para wiedziała, że władca Leśnego Królestwa był nieobliczalny. Nie mogli zatem zakładać z góry, co takiego postanowi król. Po licznych kłótniach kochankowie doszli do porozumienia.

Uzgodnili, że powiedzą prawdę - najpierw rodzicowi Legolasa, a następnie ojcu Athrangora. Jeśli któryś tatko ich nie zaakceptuje... Byli przecież dorośli, prawda?

A świat był wielki.

Mogli uciec i żyć razem.

***

Dwór Thranduila był przepiękną rezydencją. Athrangor mógłby godzinami wychwalać takie dzieło architektoniczne, jednak w tamtej chwili miał na głowie duże zmartwienia - znajdował się właśnie przed wejściem do sali tronowej, w której znajdować się miał Thranduil.

- Gotowy? - rzucił niby lekko w stronę kochanka. W jego głosie było jednak słychać napięcie i stres. Uśmiechnął się nerwowo, gdy Legolas złapał go za rękę. - Ja pukam, ty mówisz.

Jasnowłosy roześmiał się, dużo sprawniej ukrywając swój niepokój. Musnął wargami policzek ukochanego, po czym popchnął wrota.

Tak jak się spodziewali, władca siedział na tronie, przeglądając stary zwój pergaminu. Jasnowłosy król uniósł brew, widząc wchodzących do sali elfów. Już miał rzucić pogardliwą uwagę na temat wchodzenia bez pukania, gdy ujrzał złączone dłonie przybyłych. Pergamin wypadł mu z ręki.

- Moglibyśmy wiedzieć, co wyprawiasz, synu?

Legolas pochylił głowę, po czym padł wraz z kochankiem na kolana. Otworzył usta, aby odpowiedzieć ojcu, gdy jego uszy wyłapały cichy jęk ze strony Athrangora.

Zaniepokojony blondyn zignorował ojca, biorąc w ręce twarz ukochanego.

- Athran? Athranie?! Co się dzieje?!

Syn Aragorna nie odpowiedział. Jęknął głośniej, łapiąc się za brzuch. Spojrzał ze strachem na ukochanego, po czym zacisnął powieki. Jego wzrok stał się rozmazany. Miał wrażenie, że świat zasłaniała mu gęsta mgła. Próbował coś powiedzieć, jednak z jego ust nie wydobyło się nawet ciche stęknięcie. Zemdlał.

Legolas w ostatniej chwili złapał ukochanego, ratując go przed upadkiem. Spojrzał z niepokojem na ojca.

O dziwo, Thranduil zerwał się z tronu i podszedł do syna, jednocześnie gestem wzywając służbę.

- Czy on jest chory? - spytał władca, klękając obok Legolasa. Serce mocno mu biło. Nie spodziewał się, że jego syn kiedykolwiek znajdzie swoją drugą połówkę... Ani, tym bardziej, nie spodziewał się, iż jego dziedzic będzie zakochany... w mieszańcu.

- Nie! - zawołał zaniepokojony Legolas. Miał łzy w oczach. Poklepywał ukochanego po policzkach, modląc się o to, aby ten się ocknął. - Czuł się dobrze! Jest zdrowy i silny... On... - Głos mu się załamał.

Przywołana przez Thranduila służba podniosła Athrangora, co nie było łatwym zadaniem ze względu na trzymającego go w objęciach Legolasa. Dopiero dłoń ojca na ramieniu sprawiła, że jasnowłosy puścił ukochanego.

Athrangor został zaniesiony do najbliższej sypialni. Legolas dreptał służącym po piętach. Gdy tylko poddani Thranduila położyli syna Aragorna na łóżku, jasnowłosy usiadł tuż przy nim, głaszcząc kciukiem wierzch jego dłoni.

Władca w tym czasie wezwał medyka. Wraz z utalentowanym elfem dołączył do syna w pokoju Athrangora.

Thranduil zmusił syna do opuszczenia łoża mieszańca. Nie mógł tego przyznać przed Legolasem, ale widok nieprzytomnego młodzieńca kruszył lód pokrywający jego serce. Król usiadł na fotelu, obserwując pilnie poczynania medyka.

Stary, pomarszczony elf rozebrał ciemnowłosego i zaczął go oglądać z każdej strony. Władca kątem oka ujrzał rumieńce na twarzy syna w chwili, gdy lekarz odchylił głowę Athrangora, eksponując liczne malinki na jego szyi.

Kiedy już siwy elf zbadał tors i głowę nieprzytomnego i nie znalazł nic niepokojącego, poprosił jasnowłosych obserwatorów o opuszczenie pomieszczenia.

Legolas niechętnie wyszedł z sypialni, drżąc. Tak bardzo się martwił...

Medyk zadawał podczas wcześniejszego badania liczne pytania. Jasnowłosy odpowiadał na każde z nich, jednak lekarz zdawał się wciąż nie wiedzieć, co mogło dolegać Athrangorowi.

Thranduil zaciągnął syna do jednego z salonów. Legolas usiadł na podłodze przy kominku, ogrzewając się.

- Dwa miesiące temu dostałem dwie wiadomości. Jedną wysłał Elrond, informując mnie o planach twoich, tego młodzika i jego ojca... - Zaczął król, przechadzając się po pomieszczeniu. - Drugą napisał sam Aragorn. Ostrzegł mnie, że niedługo przybędzie do mojego domu i będzie czekać na ciebie i swojego syna. Moim zdaniem decyzje podejmowane przez niego były nielogiczne...

Legolas wpatrywał się w ojca, zdumiony. Nie pojmował planów Aragorna.

- Czyli Aragorn już wkrótce tutaj będzie? - spytał, trzęsąc się.

- On tu jest - oznajmił zimno Thranduil - od ponad miesiąca. Nie śpieszyło ci się z powrotem do domu.

Legolas zerwał się z podłogi i już miał krzyknąć, gdy do salonu wkroczył medyk. Nieśmiało pokłonił się swojemu panu, po czym mruknął dość nerwowo:

- Królu mój... Pacjent się obudził, a ja... Odkryłem coś. Ciężko mi to pojąć, panie... Sądzę, że ojciec tego młodzieńca powinien być przy nas, gdy powiem wam, co takiego dzieje się z...

- Nie przedłużaj i idź po niego! - ryknął Legolas. 

Wypadł z pokoju, potrącając w drzwiach zdumionego lekarza. Jasnowłosy pobiegł do sypialni, w której był ulokowany młodzieniec. Z nieopisaną ulgą rzucił się na ukochanego i go mocno objął.

- Jak się czujesz? - szepnął łagodnie, głaszcząc ciemne loki ukochanego.

Syn Aragorna wciąż był słaby. Uśmiechnął się do kochanka i musnął z wyraźnym wysiłkiem policzek starszego elfa.
W tamtej chwili do pomieszczenia wkroczyli ojcowie z lekarzem. Athrangor z trudem odsunął się od kochanka, z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w ciemnowłosego człowieka. Przełknął głośno ślinę, wiercąc się.

Obieżyświat podszedł do syna na sztywnych nogach. Bez słów dotknął policzka Athrangora. Widząc łzy w oczach młodego mieszańca, objął go mocno.Wbił twarz we włosy syna. Popełnił wiele błędów... i zamierzał je naprawić.

- Przepraszam... - szepnął cicho, głaszcząc syna. Uśmiechnął się w duchu, czując, jak ramiona Athrangora obejmują go w pasie.


- Nie chcę przerywać tej zaiste wzruszającej chwili - zaczął niepewnie lekarz, podchodząc do pacjenta - ale ten młodzieniec jest bardzo słaby i nie powinien się wysilać.

- Nie jestem na tyle chory, aby nie móc objąć mojego ojca. - warknął Athrangor, z uśmiechem odsuwając się od ojca tylko po to, aby móc spojrzeć mu w oczy. Nie wierzył, że jeszcze kilka miesięcy temu przeklinał swojego rodzica.

- Obawiam się, panie, że ciąża to nie choroba.

Jak jeden mąż, wszyscy wbili zdumione spojrzenie w lekarza.

Legolas otworzył usta, przerażony. Przecież...

- To jest mężczyzna, a nie... - zaczął jasnowłosy, podnosząc głos.


- To jest mężczyzna, owszem... - mruknął Aragorn tajemniczo, głaszcząc syna po plecach. Sam Athrangor wyglądał tak, jakby nie usłyszał słów medyka. - Mój syn jest mężczyzną tak samo, jak ja nim byłem - zawiesił głos - rodząc go.


- Słucham?! - ryknął Legolas, spanikowany. Thranduil podszedł do syna i zacisnął palce na ramieniu syna. - Jak to ,,rodząc go"?!

- Ja go urodziłem. - oznajmił Aragorn, z niepokojem wpatrując się w syna. - Właśnie dlatego musiałem ściągnąć tutaj każdego z was. Ja... Panie Thranduilu? - Spytał nieśmiało. Spiął mięśnie. - Pamiętacie, jak przybyłem do was kilkanaście lat temu, spełniając prośbę Gandalfa?

Thranduil otworzył szeroko oczy. Nie był w stanie przyjąć do wiadomości tego, co podpowiadał mu umysł.

- Przepraszam was. - oznajmił uroczyście Aragorn, składając królowi pokłon. - Nie powinienem ukrywać prawdy... Macie prawo wiedzieć, podobnie jak Legolas i... I nasz syn.

Do jasnowłosego prawda przez chwilę nie docierała. Elf wpatrywał się to w dawnego kochanka, to w Legolasa, to w...

Swojego syna.


- To niemożliwe! - ryknął Legolas, trzęsąc się. Był wściekły i przerażony. Przecież nie mógł zakochać się we własnym bracie! - Athrangor nosi moje dziecko! - zawołał. - Mój brat nie będzie rodzić mojego syna!

Sam Athrangor miał łzy w oczach. Były to łzy nie tyle paniki, co wzruszenia. Miał ojca. Miał drugiego ojca. Miał brata. I miał dziecko.

- Mogę urodzić naszą córkę. - mruknął, uśmiechając się przez łzy. Nie rozumiał, dlaczego Legolas był taki zły. Przecież byli rodziną, prawda...? - Tylko zastanawia mnie jedno... - szepnął, spoglądając z lękiem na Thranduila. - Panie, ja...

Król przerwał mu ruchem ręki. Podszedł do niego i dotknął chłodną ręką policzka Athrangora.

- Następnym razem ukarzę cię, jeśli nie nazwiesz mnie swoim tatą.

Pomimo groźby, Athrangor uśmiechnął się. Z jego oczu popłynęły kolejne łzy. Był taki szczęśliwy. W jednej chwili zyskał całą rodzinę.

- Nie znam cię jeszcze dobrze, ale chcę to zmienić... - oznajmił Thranduil, spoglądając na swoich synów i kochanka. - Proponuję, abyśmy zamieszkali razem. Przynajmniej do rozwiązania. Aragornie... - Władca rzucił, głaszcząc swojego nowo poznanego syna. - Nie będę kłamać; nic do ciebie nie czuję. Jesteś mi obojętny... Ale mamy dziecko... I wnuka w drodze.

- To najlepsze wyjście. - zgodził się Aragorn. - Ja sam również chcę poznać własnego syna. - Odwzajemnił uśmiech Athrangora. - Ale pozostaje jeszcze jedna kwestia. Legolasie?

Przyszły ojciec miał zaciśnięte szczęki. Spojrzał na Aragorna i ojca, skutecznie omijając wzrokiem Athrangora.

- To moje dziecko. Jeśli mój ukochany jest jednocześnie moim bratem, to... To nic. Athranie? - rzucił w stronę leżącego mieszańca. - Kocham cię. I nie zrezygnuję z ciebie, cokolwiek oni o tym sądzicie!

Thranduil i Aragorn wymienili się spojrzeniami. Król przygryzł wargę.

- Chyba nic z tym nie możemy zrobić... - zaczął Aragorn. - Nie ukrywam, że to dla mnie dziwne, jednak rozumiem, co czujesz do mo... naszego syna.

- I to rozumiem... - szepnął słabo Athrangor. Nie miał już siły i chciał spać, jednak radość goszcząca w jego sercu skutecznie go pobudzała. - Może wreszcie podejdziesz i mnie pocałujesz?!

Legolas z łagodnym śmiechem usiadł na łóżku i wpił się namiętnie w usta ukochanego w akompaniamencie śmiechu rodziców.

8 komentarzy:

  1. Jesteś niemożliwa, powinnaś pisać sztuki do teatru. Zrobiłaś z fabuły istny labirynt, brazylijscy scenarzyści mogliby się od ciebie uczyć. Swoją drogą Legolas z Athrangorem chyba tyłem jechali do Leśnego Królestwa, jeszcze trochę, a wróciliby z dzieckiem na rękach. Jesteś pewna, że podczas tego niańczenia wnuka Tharanduil z Aragornem nie dorobili sobie jeszcze kilku synów? Może powinni, gromadka dzieciaków powinna pomóc w odzyskaniu rozumu, tym dwóm, sztywnym palantom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem niemożliwa, wieem... To nie byłoby moje opo, gdybym nie zrobiła z fabuły czegoś skomplikowanego!
      Oni tak tam jechali, że prawie dziecko po drodze posłali na studia! Thrancio z Aragornem powinni raczej zaopiekować się wnukiem! Albo wnuczką. Wnuczkami, niech się Legolas z Athrangorem nie ograniczają! Teraz Thranduil musi zmienić tron na fotel bujany, aby wnusie miały kogoś do męczenia! Rozum? Nie... Tym panom już nic nie pomoże. Ale to dwaj dziadziusiowie, oni już mają Alzheimera lub jakąś inną demencję...

      Usuń
  2. Dlaczego nie widzę swojego komentarza? LOL.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napiszę jeszcze raz. Czekałam aż Thranduil i Aragorn zakochają się w sobie. Jednak takie zakończenie też nie jest złe.
    Napiszę niedługo coś na blogu. Mam pomysł na nowe opowiadanie, jednak na razie mam firmę do prowadzenia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Firma firmą, ale właśnie skończyłam czytać ,,Kochanków..." i liczę na ciąg dalszy!!! :)
      Również pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Nie wierzę, że tu wylądowałam, pewnie będę tego żałować do końca życia. Co to za historia, niesmaczna i nie chodzi tu o homoseksualizm, ale o cała resztę. Tolkien się w grobie przewraca. Trochę Cię poniosło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko! Cóż to za dziwadlo? Nie lepiej napisać coś odrębnego, niż profanować taką bogatą historie? Wyobraźni Ci nie brakuje, to fakt.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)