WAŻNE INFO - WIDZICIE TĘ ANKIETĘ DOT. NIKIASZA. WASZA OPINIA JEST CHOLERNIE WAŻNA, GDYŻ POMOŻE MI Z ZAPLANOWANIEM TRZECIEJ CZĘŚCI. NIE MARUDZIĆ, TYLKO GŁOSOWAĆ. DZIĘKUJĘ I ŻYCZĘ MIŁEJ LEKTURY :)
Rozdział krótszy, BO TAK.
Rozdział krótszy, BO TAK.
Wpatrywałem
się w Tomasza, urzeczony. Wyglądał tak, jakby był co najmniej
księciem z bajki.
Patrząc
na mężczyznę, chciałem zamknąć oczy i ukryć się jak najdalej.
Czułem się tak, jakbym miał skazić pięknego Tomasza samą swoją
obecnością.
Sara
i jej kawiarnia zniknęły. Byliśmy tylko ja i on.
-
Pracujecie razem, prawda? - spytał Tomasz, posyłając mi ciepły,
jednak w jakiś sposób niebezpieczny uśmiech. - To znaczy... Jesteś
pracownikiem Sary? Widziałem cię wczoraj...
Widział?
WIDZIAŁ? On zwrócił na mnie uwagę?! Patrzył na mnie? Dostrzegł
moją obecność!
Na
mojej twarzy pojawił się szeroko, pełen niedowierzania uśmiech.
Nie licząc jednego chłopaka w czasach szkolnych, żaden facet nigdy
się mną nie interesował. Prawdę mówiąc, nawet dla Daniela byłem
nikim... A Tomasz? A Tomasz mnie widział, Tomasz coś o mnie
wiedział!
Przeszczęśliwy,
odpowiedziałem. Wydukałem cicho ,,zgadza się”, a moje serce
głośno waliło.
-
Dzisiaj cię tutaj nie było. - zauważył Tomasz, przysuwając się
do mnie.
Pod
wpływem jego wzroku miękły mi kolana. Spojrzenie mężczyzny było
natarczywe i pełne ciekawości. Czy to tak czuła się ofiara, gdy
była zapędzana w ślepy zaułek?
Może
powinienem się zaniepokoić?
Może
nie powinienem się zachwycać tym wzrokiem?
Może
tak. A może nie.
Nie
obchodziło mnie to. Liczył się tylko Tomasz. Jego spojrzenie
napawało mnie radością. Było jak najgłośniejsza pochwała.
-
Tak, bo byłem umówiony. - Odpowiadałem mężczyźnie mechanicznie.
W tamtej chwili mógł mnie spytać o absolutnie wszystko, a ja
bezmyślnie podałbym mu odpowiedzi.
-
,,Umówiony”? - W głosie Tomasza usłyszałem nutkę zawodu.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak zabrzmiały moje słowa. Moje
serce wykonało z radości salto. Tomasz był zazdrosny? Może
nawet... - Szkoda. Zawsze ci najładniejsi są zajęci...
-
O czym mówisz? Szukam mieszkania i dzisiaj oglądałem parę miejsc.
- Tłumaczyłem się Tomaszowi. Mówiłem szybko, wręcz panicznie.
Wspaniały mężczyzna przechodzący mi koło nosa był ostatnim,
czego sobie życzyłem.
On
po prostu MUSIAŁ być homo. Albo bi. Obojętnie. Gdyby był hetero,
to dla niego zmieniłbym płeć. Tomasz był po prostu...
-
Gołąbeczki, w pełni rozumiem fascynację innym samcem, ale obok
was stoi samica. Głodna, zmęczona i napalona. - Kpiący ton głosu
Sary sprawił, iż z niechęcią oderwałem wzrok od Tomasza i
spojrzałem na szefową.
-
Kobietki u mnie miały już szanse, a ty i tak jesteś ostatnią,
którą bym się miał zainteresować. - warknął Tomasz, jednak nie
wyglądał na obrażonego. Patrzyłem to na niego, to na Sarę.
Najwyraźniej moja przyjaciółka potrafiła prowadził słowne
pojedynki nie tylko ze mną.
W
trójkę zaśmialiśmy się, chociaż akurat mój chichot był bardzo
nieśmiały. Krępowałem się. Czułem się w towarzystwie Tomasza
jednocześnie nieswojo i cudownie. Jak wtedy, gdy człowiek spotyka
swojego idola, swojego ulubionego celebrytę – w moim brzuchu
szalało stado motyli, a może nawet dzikich strusi. Cieszyłem się,
ale też stresowałem.
-
Damian, co ty tu w ogóle robisz, co? - Sara zwróciła się do mnie,
gdy już opanowała salwy śmiechu.
-
Nina mnie po ciebie posłała. - Miałem poczucie deja vu, jakbym już
raz mówił te słowa. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż często
Sara zostawała w kawiarni do późnej nocy. - Powiedziała, że nas
wykastruje łyżeczką od herbaty, jeśli będziemy w domu po
pierwszej.
-
W nocy czy po południu? - mruknęła Sara pod nosem, zbierając
swoje rzeczy. - Ty, debilu, masz mi się wyspowiadać z dzisiejszych
poszukiwań. - Dodała głośniej, uśmiechając się do mnie
groźnie. - A ty – zerknęła na Tomasza – NIE jesteś mile
widziany tutaj każdego dnia.
Poczułem
złość. Nie podobała mi się więź między Sarą a moim nowym
znajomym. Miałem nadzieję, że ich przyjaźń się wkrótce
skończy.
Znałem
Tomasza od kilkunastu minut, a już byłem zazdrosny.
-
Odwiozę was. - Mężczyzna z uśmiechem się zaoferował, wyjmując
z kieszeni kluczyki.
Sara
jęknęła teatralnie, gdy wychodziliśmy z kawiarni. Nie mieliśmy
parasola, zatem Tomasz pognał do samochodu, a ja ruszyłem prędko
za nim. Zapomnieliśmy o naszej przyjaciółce, która musiała
zamknąć lokal.
Znudzony,
rozglądałem się po samochodzie. Swoją drogą, pojazd był chyba
marki BMW. Może to X5? Nieważne...
Pod
fotelem znalazłem zabawkę. Ładniutką figurkę rycerza. Mój
zmęczony umysł podsunął mi obraz Tomasza karmionego w foteliku
dla dzieci przez Sarę. Zdecydowanie potrzebowałem snu.
Gdy
już wszyscy byliśmy w samochodzie, Tomasz ruszył w stronę
mieszkania mojej przyjaciółki. Najwyraźniej od dawna nie był w
Lubaniu, gdyż zaraz po wjechaniu na obwodnicę pomylił się i
skręcił w złą stronę. Naturalnie, ja i Sara byliśmy tak senni,
iż nie zwróciliśmy uwagi na to, że Tomasz wywoził nas w jakiś
las.
-
Kurwa! - Dopiero głośny symbol Polaków sprawił, że się ocknąłem
i zauważyłem, gdzie byłem.
-
Tomie, wydaje mi się, że jedziemy w stronę autostrady. - zacząłem
nieśmiało, niepewny reakcji mężczyzny. Większość z nas uważała
się za doskonałych kierowców z wbudowanym w głowie GPS-em.
-
Tomasz, jak już. - warknął brunet, odwracając się w moją stronę
– Jak zawsze, Sara zajęła miejsce u boku kierowcy. - Musiałem
przeczytać gdzieś błędny znak. - tłumaczył się, a ja z trudem
powstrzymałem chichot. Mieszkanie z dwiema kobietami sprawiło, że
przejąłem sporo ich cech.
Mężczyzna
wrzucił wsteczny i ruszył. Kątem oka dostrzegłem znak drogowy.
-
Tomaszu, to jest jednokierunkowa...
-
No co ty nie powiesz... - Mężczyzna był wyraźnie zirytowany,
jednak widziałem w lusterku, iż starał się zachować spokój.
Miał ściśnięte w wąską linijkę usta, a kłykcie pobielały mu
od trzymania kierownicy. - Nie uśmiecha mi się długi objazd przez
setki zawszonych wiosek.
W
milczeniu wróciliśmy na obwodnicę. Jechaliśmy prosto naszą małą
,,autostradą”. Dojeżdżając do dużego skrzyżowania, otworzyłem
usta, aby pokierować dalej Tomasza, ten jednak wrzucił
kierunkowskaz i przeniósł się na odpowiedni pas. Oczywiście,
mieliśmy czerwone światło.
-
Rozumiem, że jednak coś pamiętasz. - rzuciłem dla rozluźnienia
atmosfery.
Tomasz
posłał mi ciepły uśmiech. Nie pojmowałem Sary. Znałem tego
mężczyznę od niedawna, jednak wydawał się być on wspaniałym
partnerem. Na miejscu mojej przyjaciółki przyszpiliłbym takiego do
ściany i nigdy nie puszczał.
O
ile Tomasz nie był gejem. Byłbym bardzo smutny, gdyby okazał się
być heteroseksualny.
-
Chodziłem z Sarą przez kilkanaście miesięcy. - oznajmił
mężczyzna. Przełknąłem głośno ślinę. Znów zainteresowałem
się niedostępnym... - Wiesz, jak to jest w liceum; chodzenie za
rączki, odprowadzanie pod drzwi, wspólne obiadki z ,,teściami” i
inne bzdury...
-
Wspólne chwile z wybranką serca to dla ciebie bzdury? - spytałem,
coraz bardziej zawiedziony. Wraz z Sarą byliśmy romantykami i nie
wyobrażaliśmy sobie randek bez kwiatów czy czułych słówek. -
Nie dziwię się zatem, że już nie jesteście razem.
Tomasz
zaśmiał się.
-
Uwierz mi, gdyby to moja oschłość była problemem, to Sara
chodziłaby teraz z pierścionkiem na palcu. Choć od kilku lat ani
razu nie spojrzałem na żadną kobietę.
-
Jesteś w niej wciąż zakochany? - Moje pytanie zawisło w
powietrzu. Tomasz przez dłuższą chwilę milczał, a ja sam
przeklinałem siebie za swój nieśmiały ton głosu.
-
Nie. - odpowiedział wreszcie mężczyzna, gdy podjechaliśmy na
parking przy naszej kamienicy. - Chcę być znów jej przyjacielem...
Podobnie jak ona, od czasu zerwania interesuję się – zawiesił
głos i spojrzał na mnie uważnie – własną płcią.
-
Też jesteś gejem? - Nie ruszyłem się z miejsca. Musiałem poznać
odpowiedź. Przełknąłem głośno ślinę. Miałem spocone ręce.
-
,,Też”? - powtórzył Tomasz, wychodząc z pojazdu. - Tak, ale...
Czy ona znowu kolekcjonuje homoseksualnych facetów?
Wygrzebałem
się z samochodu i zerknąłem na wciąż śpiącą Sarę. Klucz do
mieszkania miałem w kieszeni, zatem szybko podałem go Tomaszowi.
Wyjąłem przyjaciółkę z samochodu. Nogi się pode mną ugięły –
nie wiedziałem, że taka mała kobieta może tyle ważyć.
Powinienem zapisać się na siłownie...
Tomasz,
jak na dżentelmena przystało, przytrzymał mi drzwi do klatki
schodowej, a następnie wyminął mnie, aby pognać na górę i
otworzyć przede mną i Sarą mieszkanie kobiety. Zaniosłem
przyjaciółkę do jej sypialni, po czym rzuciłem ją na łóżko.
Dopiero jej jęknięcie uświadomiło mi, że mogłem być
delikatniejszy.
Wróciłem
do stojącego w progu Tomasza. Odbierając klucze, odpowiedziałem
mężczyźnie na jego wcześniejsze pytanie:
-
Miałem na myśli to, że jesteś gejem, podobnie jak ja. -
Uśmiechnąłem się krzywo, przeklinając się w myślach za
głupotę. Jeszcze mnie Tomasz weźmie za jakiegoś...
-
To może się spotkamy?
Zamarłem,
wbijając zdumione spojrzenie w mężczyznę. Tomasz uśmiechał się
zawadiacko, a w jego oczach były ogniki. Zacząłem głęboko
oddychać, próbując ukryć moje roztrzęsienie. Od tak dawna nikt
mnie nie...
-Rozumiem,
że nie masz nic przeciwko. - Mężczyzna przysunął się
niebezpiecznie blisko mnie. Prawie stykaliśmy się nosami. Moje
serce o mały włos nie eksplodowało. - Jutro o szesnastej bądź w
,,Oregano”.
Tomasz
uścisnął moją dłoń na pożegnanie, po czym ruszył w stronę
schodów. Zamykając drzwi, uświadomiłem sobie, że mężczyzna
prawdopodobnie zapomniał wcześniej o zamknięciu samochodu.
W
sypialni, czy też małej, ponurej klitce służącej dawniej Sarze
za garderobę, starałem się odprężyć. Dopiero po umyciu się i
położeniu do łóżka zrozumiałem, co się stało. Była trzecia w
nocy, a ja nie spałem, zbyt podekscytowany tym, co miało mnie
czekać.
Umówiłem
się na randkę.
Nie
były potrzebne eufemizmy. Tomasz sprytnie owinął wszystko w
bawełnę, ale ja znałem prawdę. Ten przystojny, podniecający mnie
od pierwszej chwili mężczyzna był mną zainteresowany.
A
moim zadaniem było zadbanie o to, abym mu się nie znudził.
***
Wstałem
późno – gdy zmusiłem się do opuszczenia łóżka, dochodziła
dwunasta. Brak snu przez większość nocy oraz fakt, że miałem
mieć randkę z Tomaszem, doprowadzały mnie na skraj paniki.
Powoli
poszedłem do łazienki. Sary i Niny nie było, zatem bez skrępowania
wędrowałem po mieszkaniu nago. Usiadłem na pralce tak, aby mieć
przed sobą lustro. Wyglądałem okropnie. Nieuczesany, nieogolony, z
worami pod oczami i zaspanym spojrzeniem.
-
Wczoraj musiało być naprawdę ciemno, skoro mnie zaprosił na ten
obiad... - prychnąłem do swojego odbicia.
Zeskoczyłem z pralki i złapałem tubkę żelu pod prysznic. Postawiłem ją tuż obok reszty kosmetyków – na niskiej szafce, do której sięgałem nawet podczas kąpieli. Puściłem w wannie gorącą wodę. Naturalnie, najpierw wlałem płyn do kąpieli, a następnie odkręciłem kurek połączony z słuchawką – dzięki temu miało być później więcej piany. Albo tak mi się zdawało.
Zasłoniłem
biodra małym, niebieskim ręcznikiem, po czym opuściłem łazienkę.
Robiąc małe kroczki, przemknąłem się do kuchni. Dopiero w niej
mogłem zobaczyć, jaka była za oknem pogoda.
Padało.
Nawet bardzo. Delikatnie mówiąc – lało jak z cebra.
Deszcz
był tak intensywny, iż woda płynęła środkiem ulicy, za nic
mając studzienki kanalizacyjne. W ciągu kilku sekund każda dziura
w asfalcie stała się jeziorem.
Nastawiłem
wodę na kawę. Chociaż w kawiarni Sara miała wysokiej jakości
ekspres do kawy, to w mieszkaniu musiałem zadowalać się zwykłą
rozpuszczalną lurą.
Przy
czajniku leżał bochenek chleba w folii. Był już dość czerstwy,
co mi nie przeszkadzało. Wyjąłem parę kromek, po czym schyliłem
się do lodówki i wyjąłem, co mi wpadło w ręce – ser w
plasterkach, szynka wędzona, słoik ogórków i mleko. Zacząłem
szykować sobie tosty.
Niezdrowo,
ale pysznie. Czy liczyło się coś innego?
Czajnik
zaczął się trząść, gdy włożyłem kanapki do opiekacza.
Zalałem kawę wrzątkiem, krzywiąc się nieznacznie. Nie znosiłem
zapachu tej chemii.
Już
po chwili siedziałem wygodnie na krześle i zająłem się moim
śniadankiem. Z rozkoszą żułem tłusty, ciągnący się ser.
Mrucząc, pałaszowałem tosty, przegryzając je ogórkami i
popijając kawą.
Po
skończonym posiłku schowałem naczynia do zmywarki. Przeciągając
się, wróciłem do łazienki. Miałem wrażenie, że znalazłem się
w saunie – całe pomieszczenie było duszne i wilgotne. Wody może
dużo w wannie nie było, jednak piana wypełniała kadź po brzegi.
Zsunąłem w bioder ręcznik, po czym wślizgnąłem się do wrzątku.
Czułem się jak kurczak w garnku z bulionem.
Leniwie
się myjąc, spędziłem w łazience sporo czasu. Dopiero dźwięk
zegara oznajmiający wybicie godziny czternastej sprawił, iż
wyskoczyłem z wanny. Pośpiesznie wycierając swoje ciało, jedną
ręką się goliłem. Oczywiście, w dwóch miejscach się zaciąłem.
Panicznie
tamując jakże wielki krwotok na policzku, pognałem do sypialni.
Ubrałem się w rurki – niby to były rurki, jednak na moich
chudych nóżkach wszystko wyglądało jak stary, rozciągnięty
dres. Przez dłuższą chwilę przeglądałem ubrania w szafie, po
czym założyłem kremowy sweterek w serek.
Biegnąc
z powrotem do łazienki, zakładałem na stopy męskie trzewiki.
Umyłem zęby, starając się nie zapluć pastą swetra. Podobałem
się sobie – moje odstające obojczyki i smukła szyja były
doskonale wyeksponowane.
Byłem
gotowy po godzinie. Zamówiłem taksówkę i zszedłem przed budynek.
Byłem podekscytowany. Serce mi mocno waliło. Dopiero przybycie
taksówkarza powstrzymało zbliżającą się lawinę paniki.
Wsiadłem
do starego, obskurnego mercedesa i podałem kierownicy adres.
Na
miejscu byłem po kilkunastu minutach. Zapłaciłem mężczyźnie za
taryfę, chociaż prawdopodobnie dałem mu za mały napiwek, po czym
wszedłem do ,,Oregano”.
Nigdy
wcześniej nie byłem w tej restauracji. Była ona naprawdę
luksusowa, zatem nawet nie śniłem o jadaniu tam schabowego.
Nie
zdążyłem nawet rozejrzeć się po lokalu, gdyż nagle usłyszałem,
jak ktoś wołał moje imię.
Odwróciłem
się na pięcie, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Tomasz
właśnie wstał od stołu i podszedł do mnie. Uścisnęliśmy sobie
ręce, po czym usiedliśmy – choć deszcz nie ustawał, temperatura
wciąż była dość wysoka, zatem nie założyłem płaszcza.
Mężczyzna
przede mną był ubrany w czarny, doskonale dopasowany garnitur. W
pewnej chwili w mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
-Wybacz,
ale... Ile ty tak właściwie masz lat?
-Trzydzieści
jeden. Jestem trochę starszy od ciebie i Sary... Ty masz dwadzieścia
siedem, prawda?
-Owszem.
- przytaknąłem, marszcząc brwi. Sięgnąłem po kartę dań, a
Tomasz zrobił to samo. Przez chwilę w milczeniu przeglądaliśmy
potrawy. - Myślałem, że chodziliście do tej samej szkoły
średniej... Skoro między wami jest taka różnica wieku, to...
-Byłem
w technikum informatycznym, a ona w liceum. - wytłumaczył mi
mężczyzna. Uniosłem wzrok znad karty. Zachłysnąłem się.
Twarz
Tomasza była zaledwie kilka centymetrów od mojej. Oczy mojego
towarzysza były roziskrzone. Widziałem w nich tajemniczy, jednak
wręcz niebezpieczny błysk. Przełknąłem głośno ślinę. Czułem,
że na moich policzkach pojawiły się zdradliwe rumieńce.
Mężczyzna
nachylił się jeszcze bliżej. Prawie stykaliśmy się nosami.
Czułem na ustach jego oddech. Tomasz uchylił wargi.
KUŹWA JASNA, CZEMU?! Och, droga autorko, w lepszym momencie urwać nie umiałaś. No po prostu... ygh. W takim miejscu urwać. W takim momencie. Milimetry, MILIMETRY.
OdpowiedzUsuńOgółem duuuużo słodkości, zabawne zawstydzenia naszego Damiana, oraz dość intrygująca postać Tomasza. :3
O matko, Tomasz jest tutaj zbyt seksowny... nie, nie, to się w rzeczywistości nie zgadza xD Zbyt go wyidealizowałaś. Bo mu jeszcze ego wzrośnie. :ppp [pozdrawiam jeśli jego odpowiednik to czyta :D]
Dobra, jakoś z-zdzierżę. Powiem tak: Tomasz jest jakiś tajemniczy, oraz momentami bezczelny, w dodatku dżentelmen i elegancik, z opisu wynika, że jest też niczego sobie. Wprost idealny dla naszego nieśmiałego Damiana. Wybacz Saro, ale on woli facetów, a poza tym ty masz Ninę. ^^ KTÓREJ NIE ZAMIERZASZ ZDRADZAĆ, psie na baby.
Słodko oczekuję słodkiego rozdziału, o który słodko proszę, robiąc słodkie oczka w kierunku słodkiej autorki. I na słodkie zakończenie walnę słodkim serduszkiem ♥
Naturalnie, że piszę i przerywam w tym miejscach SPECJALNIE :P
UsuńTomasz jest taki doskonały, aby Aleksiak uwierzył, że kiedyś do czegoś w życiu dojdzie :P
Pies na baby jest na smyczy ;(
Kuźwa mać, po tym rozdziale i komentarzu nikt nie potrzebuje insuliny ze strzykawki :/
Słodka Autorka. Aww... Dobra Nina, dobra... :D
Droga autorko, mam ci ja taką małą prośbę.
OdpowiedzUsuńSkoro masz już od kilku tygodni napisane 100% 3 części Ragnaröku, to może ją w końcu wstawisz? c:
Rozdział będzie najpóźniej w następny piątek ;) W ten weekend pojawi się jeszcze one-shot dla mojego przyjaciela, który tutaj opublikuję :3
Usuńsuuuper, coraz fajniej się mi czyta i wciąga mnie venyyyyy
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D
UsuńJa tam nie wiem kto jest odpowiednik Tomasza,ale musi to być ktoś zajebisty :D
OdpowiedzUsuńDlaczego nam to robisz??
Dlaczego przerywasz w takim momencie??
Bardzooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy Słodkiej Historii ;))
Wenyy Sarcia, wenyyy ;)
Powiem tyle: Twoje alter-ego. Wyobraź sobie, że kiedyś do czegoś dojdziesz w życiu :P DOJDZIESZ.
UsuńSpecjalnie przerywam, a co!
Będzie ciąg dalszy... ale nie wiem, kiedy :P
Dzięęęki :P
Aaaa! Perspektywa Damiana jest cudowna! W ogóle, już od początku ten bohater zaciekawił mnie, a teraz jeszcze bardziej chciałabym poznać jego historię. Chociaż z drugiej strony chciałabym też przekonać się co będzie z nim i z Tomaszem... W ogóle, jak mogłaś przerwać w takim momencie? Nie wiedziałam, że taka okrutna osoba z Ciebie xD
OdpowiedzUsuńTak pięknie i słodko. Uwielbiam tę serię! :D
Z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy (a w międzyczasie zabiorę się za jakieś inne opowiadanko :P)
Pozdrawiam i życzę weny! :)
Uwielbiam dręczyć w ten sposób ludzi. Taka kara za małą ilość komentarzy! :P
UsuńSłodko, słodko... Słodko, pięknie, tęczowo... Ciąg dalszy pewnie jeszcze w tym miesiącu ;)
Co do historii Damiana... Nie planowałam się rozpisywać. Chłop zawalił sobie życie, tracąc szanse na jakieś wykształcenie :/ Napiszę o tym podczas ich randki ;)
Lubię niemądrych bohaterów, więc Damian właśnie wysunął się na prowadzenie. Jest takim naiwnym głuptasem, że to aż boli.
OdpowiedzUsuńO!! Młody coś zajarzył. Normalnie jestem w szoku. Czyżby Damian jednak miał jakiś szczątkowy rozsądek.
Hm… Jednak Damian jest głupiątkiem.
Czyżby Tomasz chciał zrobić na złość Sarze, podrywając jej przyjaciela? Podła z niego duszyczka. Ktoś powinien go wykastrować.
.. wielki krwotok na policzku” – hehe, normalnie chińszczyzna
Oj będzie płacz, oj będzie
Damian coś-tam próbuje rozumieć. Chce dobrze. Wychodzi mu... jak zawsze :D
UsuńCiężko mi zrobić takiego naiwniaczka :/
Ojj, między Tomaszem a Sarą jeszcze trochę się porobi...
Płacz? Coś zrobiłam? Przepraszaam ;(