piątek, 24 kwietnia 2015

Słodka Historia 3: Słodka Randka

WAŻNE INFO - WIDZICIE TĘ ANKIETĘ DOT. NIKIASZA. WASZA OPINIA JEST CHOLERNIE WAŻNA, GDYŻ POMOŻE MI Z ZAPLANOWANIEM TRZECIEJ CZĘŚCI. NIE MARUDZIĆ, TYLKO GŁOSOWAĆ. DZIĘKUJĘ I ŻYCZĘ MIŁEJ LEKTURY :)

Rozdział krótszy, BO TAK.

Wpatrywałem się w Tomasza, urzeczony. Wyglądał tak, jakby był co najmniej księciem z bajki.

Patrząc na mężczyznę, chciałem zamknąć oczy i ukryć się jak najdalej. Czułem się tak, jakbym miał skazić pięknego Tomasza samą swoją obecnością.

Sara i jej kawiarnia zniknęły. Byliśmy tylko ja i on.

- Pracujecie razem, prawda? - spytał Tomasz, posyłając mi ciepły, jednak w jakiś sposób niebezpieczny uśmiech. - To znaczy... Jesteś pracownikiem Sary? Widziałem cię wczoraj...

Widział? WIDZIAŁ? On zwrócił na mnie uwagę?! Patrzył na mnie? Dostrzegł moją obecność!

Na mojej twarzy pojawił się szeroko, pełen niedowierzania uśmiech. Nie licząc jednego chłopaka w czasach szkolnych, żaden facet nigdy się mną nie interesował. Prawdę mówiąc, nawet dla Daniela byłem nikim... A Tomasz? A Tomasz mnie widział, Tomasz coś o mnie wiedział!

Przeszczęśliwy, odpowiedziałem. Wydukałem cicho ,,zgadza się”, a moje serce głośno waliło.

- Dzisiaj cię tutaj nie było. - zauważył Tomasz, przysuwając się do mnie.

Pod wpływem jego wzroku miękły mi kolana. Spojrzenie mężczyzny było natarczywe i pełne ciekawości. Czy to tak czuła się ofiara, gdy była zapędzana w ślepy zaułek?

Może powinienem się zaniepokoić?

Może nie powinienem się zachwycać tym wzrokiem?

Może tak. A może nie.

Nie obchodziło mnie to. Liczył się tylko Tomasz. Jego spojrzenie napawało mnie radością. Było jak najgłośniejsza pochwała.

- Tak, bo byłem umówiony. - Odpowiadałem mężczyźnie mechanicznie. W tamtej chwili mógł mnie spytać o absolutnie wszystko, a ja bezmyślnie podałbym mu odpowiedzi.

- ,,Umówiony”? - W głosie Tomasza usłyszałem nutkę zawodu. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak zabrzmiały moje słowa. Moje serce wykonało z radości salto. Tomasz był zazdrosny? Może nawet... - Szkoda. Zawsze ci najładniejsi są zajęci...

- O czym mówisz? Szukam mieszkania i dzisiaj oglądałem parę miejsc. - Tłumaczyłem się Tomaszowi. Mówiłem szybko, wręcz panicznie. Wspaniały mężczyzna przechodzący mi koło nosa był ostatnim, czego sobie życzyłem.

On po prostu MUSIAŁ być homo. Albo bi. Obojętnie. Gdyby był hetero, to dla niego zmieniłbym płeć. Tomasz był po prostu...

- Gołąbeczki, w pełni rozumiem fascynację innym samcem, ale obok was stoi samica. Głodna, zmęczona i napalona. - Kpiący ton głosu Sary sprawił, iż z niechęcią oderwałem wzrok od Tomasza i spojrzałem na szefową.

- Kobietki u mnie miały już szanse, a ty i tak jesteś ostatnią, którą bym się miał zainteresować. - warknął Tomasz, jednak nie wyglądał na obrażonego. Patrzyłem to na niego, to na Sarę. Najwyraźniej moja przyjaciółka potrafiła prowadził słowne pojedynki nie tylko ze mną.

W trójkę zaśmialiśmy się, chociaż akurat mój chichot był bardzo nieśmiały. Krępowałem się. Czułem się w towarzystwie Tomasza jednocześnie nieswojo i cudownie. Jak wtedy, gdy człowiek spotyka swojego idola, swojego ulubionego celebrytę – w moim brzuchu szalało stado motyli, a może nawet dzikich strusi. Cieszyłem się, ale też stresowałem.

- Damian, co ty tu w ogóle robisz, co? - Sara zwróciła się do mnie, gdy już opanowała salwy śmiechu.

- Nina mnie po ciebie posłała. - Miałem poczucie deja vu, jakbym już raz mówił te słowa. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż często Sara zostawała w kawiarni do późnej nocy. - Powiedziała, że nas wykastruje łyżeczką od herbaty, jeśli będziemy w domu po pierwszej.

- W nocy czy po południu? - mruknęła Sara pod nosem, zbierając swoje rzeczy. - Ty, debilu, masz mi się wyspowiadać z dzisiejszych poszukiwań. - Dodała głośniej, uśmiechając się do mnie groźnie. - A ty – zerknęła na Tomasza – NIE jesteś mile widziany tutaj każdego dnia.

Poczułem złość. Nie podobała mi się więź między Sarą a moim nowym znajomym. Miałem nadzieję, że ich przyjaźń się wkrótce skończy.

Znałem Tomasza od kilkunastu minut, a już byłem zazdrosny.

- Odwiozę was. - Mężczyzna z uśmiechem się zaoferował, wyjmując z kieszeni kluczyki.

Sara jęknęła teatralnie, gdy wychodziliśmy z kawiarni. Nie mieliśmy parasola, zatem Tomasz pognał do samochodu, a ja ruszyłem prędko za nim. Zapomnieliśmy o naszej przyjaciółce, która musiała zamknąć lokal.

Znudzony, rozglądałem się po samochodzie. Swoją drogą, pojazd był chyba marki BMW. Może to X5? Nieważne...

Pod fotelem znalazłem zabawkę. Ładniutką figurkę rycerza. Mój zmęczony umysł podsunął mi obraz Tomasza karmionego w foteliku dla dzieci przez Sarę. Zdecydowanie potrzebowałem snu.

Gdy już wszyscy byliśmy w samochodzie, Tomasz ruszył w stronę mieszkania mojej przyjaciółki. Najwyraźniej od dawna nie był w Lubaniu, gdyż zaraz po wjechaniu na obwodnicę pomylił się i skręcił w złą stronę. Naturalnie, ja i Sara byliśmy tak senni, iż nie zwróciliśmy uwagi na to, że Tomasz wywoził nas w jakiś las.

- Kurwa! - Dopiero głośny symbol Polaków sprawił, że się ocknąłem i zauważyłem, gdzie byłem.

- Tomie, wydaje mi się, że jedziemy w stronę autostrady. - zacząłem nieśmiało, niepewny reakcji mężczyzny. Większość z nas uważała się za doskonałych kierowców z wbudowanym w głowie GPS-em.

- Tomasz, jak już. - warknął brunet, odwracając się w moją stronę – Jak zawsze, Sara zajęła miejsce u boku kierowcy. - Musiałem przeczytać gdzieś błędny znak. - tłumaczył się, a ja z trudem powstrzymałem chichot. Mieszkanie z dwiema kobietami sprawiło, że przejąłem sporo ich cech.

Mężczyzna wrzucił wsteczny i ruszył. Kątem oka dostrzegłem znak drogowy.

- Tomaszu, to jest jednokierunkowa...

- No co ty nie powiesz... - Mężczyzna był wyraźnie zirytowany, jednak widziałem w lusterku, iż starał się zachować spokój. Miał ściśnięte w wąską linijkę usta, a kłykcie pobielały mu od trzymania kierownicy. - Nie uśmiecha mi się długi objazd przez setki zawszonych wiosek.

W milczeniu wróciliśmy na obwodnicę. Jechaliśmy prosto naszą małą ,,autostradą”. Dojeżdżając do dużego skrzyżowania, otworzyłem usta, aby pokierować dalej Tomasza, ten jednak wrzucił kierunkowskaz i przeniósł się na odpowiedni pas. Oczywiście, mieliśmy czerwone światło.

- Rozumiem, że jednak coś pamiętasz. - rzuciłem dla rozluźnienia atmosfery.

Tomasz posłał mi ciepły uśmiech. Nie pojmowałem Sary. Znałem tego mężczyznę od niedawna, jednak wydawał się być on wspaniałym partnerem. Na miejscu mojej przyjaciółki przyszpiliłbym takiego do ściany i nigdy nie puszczał.

O ile Tomasz nie był gejem. Byłbym bardzo smutny, gdyby okazał się być heteroseksualny.

- Chodziłem z Sarą przez kilkanaście miesięcy. - oznajmił mężczyzna. Przełknąłem głośno ślinę. Znów zainteresowałem się niedostępnym... - Wiesz, jak to jest w liceum; chodzenie za rączki, odprowadzanie pod drzwi, wspólne obiadki z ,,teściami” i inne bzdury...

- Wspólne chwile z wybranką serca to dla ciebie bzdury? - spytałem, coraz bardziej zawiedziony. Wraz z Sarą byliśmy romantykami i nie wyobrażaliśmy sobie randek bez kwiatów czy czułych słówek. - Nie dziwię się zatem, że już nie jesteście razem.

Tomasz zaśmiał się.

- Uwierz mi, gdyby to moja oschłość była problemem, to Sara chodziłaby teraz z pierścionkiem na palcu. Choć od kilku lat ani razu nie spojrzałem na żadną kobietę.

- Jesteś w niej wciąż zakochany? - Moje pytanie zawisło w powietrzu. Tomasz przez dłuższą chwilę milczał, a ja sam przeklinałem siebie za swój nieśmiały ton głosu.

- Nie. - odpowiedział wreszcie mężczyzna, gdy podjechaliśmy na parking przy naszej kamienicy. - Chcę być znów jej przyjacielem... Podobnie jak ona, od czasu zerwania interesuję się – zawiesił głos i spojrzał na mnie uważnie – własną płcią.

- Też jesteś gejem? - Nie ruszyłem się z miejsca. Musiałem poznać odpowiedź. Przełknąłem głośno ślinę. Miałem spocone ręce.

- ,,Też”? - powtórzył Tomasz, wychodząc z pojazdu. - Tak, ale... Czy ona znowu kolekcjonuje homoseksualnych facetów?

Wygrzebałem się z samochodu i zerknąłem na wciąż śpiącą Sarę. Klucz do mieszkania miałem w kieszeni, zatem szybko podałem go Tomaszowi. Wyjąłem przyjaciółkę z samochodu. Nogi się pode mną ugięły – nie wiedziałem, że taka mała kobieta może tyle ważyć. Powinienem zapisać się na siłownie...

Tomasz, jak na dżentelmena przystało, przytrzymał mi drzwi do klatki schodowej, a następnie wyminął mnie, aby pognać na górę i otworzyć przede mną i Sarą mieszkanie kobiety. Zaniosłem przyjaciółkę do jej sypialni, po czym rzuciłem ją na łóżko. Dopiero jej jęknięcie uświadomiło mi, że mogłem być delikatniejszy.

Wróciłem do stojącego w progu Tomasza. Odbierając klucze, odpowiedziałem mężczyźnie na jego wcześniejsze pytanie:

- Miałem na myśli to, że jesteś gejem, podobnie jak ja. - Uśmiechnąłem się krzywo, przeklinając się w myślach za głupotę. Jeszcze mnie Tomasz weźmie za jakiegoś...

- To może się spotkamy?

Zamarłem, wbijając zdumione spojrzenie w mężczyznę. Tomasz uśmiechał się zawadiacko, a w jego oczach były ogniki. Zacząłem głęboko oddychać, próbując ukryć moje roztrzęsienie. Od tak dawna nikt mnie nie...

-Rozumiem, że nie masz nic przeciwko. - Mężczyzna przysunął się niebezpiecznie blisko mnie. Prawie stykaliśmy się nosami. Moje serce o mały włos nie eksplodowało. - Jutro o szesnastej bądź w ,,Oregano”.

Tomasz uścisnął moją dłoń na pożegnanie, po czym ruszył w stronę schodów. Zamykając drzwi, uświadomiłem sobie, że mężczyzna prawdopodobnie zapomniał wcześniej o zamknięciu samochodu.

W sypialni, czy też małej, ponurej klitce służącej dawniej Sarze za garderobę, starałem się odprężyć. Dopiero po umyciu się i położeniu do łóżka zrozumiałem, co się stało. Była trzecia w nocy, a ja nie spałem, zbyt podekscytowany tym, co miało mnie czekać.

Umówiłem się na randkę.

Nie były potrzebne eufemizmy. Tomasz sprytnie owinął wszystko w bawełnę, ale ja znałem prawdę. Ten przystojny, podniecający mnie od pierwszej chwili mężczyzna był mną zainteresowany.

A moim zadaniem było zadbanie o to, abym mu się nie znudził.

***

Wstałem późno – gdy zmusiłem się do opuszczenia łóżka, dochodziła dwunasta. Brak snu przez większość nocy oraz fakt, że miałem mieć randkę z Tomaszem, doprowadzały mnie na skraj paniki.

Powoli poszedłem do łazienki. Sary i Niny nie było, zatem bez skrępowania wędrowałem po mieszkaniu nago. Usiadłem na pralce tak, aby mieć przed sobą lustro. Wyglądałem okropnie. Nieuczesany, nieogolony, z worami pod oczami i zaspanym spojrzeniem.

- Wczoraj musiało być naprawdę ciemno, skoro mnie zaprosił na ten obiad... - prychnąłem do swojego odbicia.

Zeskoczyłem z pralki i złapałem tubkę żelu pod prysznic. Postawiłem ją tuż obok reszty kosmetyków – na niskiej szafce, do której sięgałem nawet podczas kąpieli. Puściłem w wannie gorącą wodę. Naturalnie, najpierw wlałem płyn do kąpieli, a następnie odkręciłem kurek połączony z słuchawką – dzięki temu miało być później więcej piany. Albo tak mi się zdawało.

Zasłoniłem biodra małym, niebieskim ręcznikiem, po czym opuściłem łazienkę. Robiąc małe kroczki, przemknąłem się do kuchni. Dopiero w niej mogłem zobaczyć, jaka była za oknem pogoda.

Padało. Nawet bardzo. Delikatnie mówiąc – lało jak z cebra.

Deszcz był tak intensywny, iż woda płynęła środkiem ulicy, za nic mając studzienki kanalizacyjne. W ciągu kilku sekund każda dziura w asfalcie stała się jeziorem.

Nastawiłem wodę na kawę. Chociaż w kawiarni Sara miała wysokiej jakości ekspres do kawy, to w mieszkaniu musiałem zadowalać się zwykłą rozpuszczalną lurą.

Przy czajniku leżał bochenek chleba w folii. Był już dość czerstwy, co mi nie przeszkadzało. Wyjąłem parę kromek, po czym schyliłem się do lodówki i wyjąłem, co mi wpadło w ręce – ser w plasterkach, szynka wędzona, słoik ogórków i mleko. Zacząłem szykować sobie tosty.

Niezdrowo, ale pysznie. Czy liczyło się coś innego?

Czajnik zaczął się trząść, gdy włożyłem kanapki do opiekacza. Zalałem kawę wrzątkiem, krzywiąc się nieznacznie. Nie znosiłem zapachu tej chemii.

Już po chwili siedziałem wygodnie na krześle i zająłem się moim śniadankiem. Z rozkoszą żułem tłusty, ciągnący się ser. Mrucząc, pałaszowałem tosty, przegryzając je ogórkami i popijając kawą.

Po skończonym posiłku schowałem naczynia do zmywarki. Przeciągając się, wróciłem do łazienki. Miałem wrażenie, że znalazłem się w saunie – całe pomieszczenie było duszne i wilgotne. Wody może dużo w wannie nie było, jednak piana wypełniała kadź po brzegi. Zsunąłem w bioder ręcznik, po czym wślizgnąłem się do wrzątku. Czułem się jak kurczak w garnku z bulionem.

Leniwie się myjąc, spędziłem w łazience sporo czasu. Dopiero dźwięk zegara oznajmiający wybicie godziny czternastej sprawił, iż wyskoczyłem z wanny. Pośpiesznie wycierając swoje ciało, jedną ręką się goliłem. Oczywiście, w dwóch miejscach się zaciąłem.

Panicznie tamując jakże wielki krwotok na policzku, pognałem do sypialni. Ubrałem się w rurki – niby to były rurki, jednak na moich chudych nóżkach wszystko wyglądało jak stary, rozciągnięty dres. Przez dłuższą chwilę przeglądałem ubrania w szafie, po czym założyłem kremowy sweterek w serek.

Biegnąc z powrotem do łazienki, zakładałem na stopy męskie trzewiki. Umyłem zęby, starając się nie zapluć pastą swetra. Podobałem się sobie – moje odstające obojczyki i smukła szyja były doskonale wyeksponowane.

Byłem gotowy po godzinie. Zamówiłem taksówkę i zszedłem przed budynek. Byłem podekscytowany. Serce mi mocno waliło. Dopiero przybycie taksówkarza powstrzymało zbliżającą się lawinę paniki.

Wsiadłem do starego, obskurnego mercedesa i podałem kierownicy adres.

Na miejscu byłem po kilkunastu minutach. Zapłaciłem mężczyźnie za taryfę, chociaż prawdopodobnie dałem mu za mały napiwek, po czym wszedłem do ,,Oregano”.

Nigdy wcześniej nie byłem w tej restauracji. Była ona naprawdę luksusowa, zatem nawet nie śniłem o jadaniu tam schabowego.

Nie zdążyłem nawet rozejrzeć się po lokalu, gdyż nagle usłyszałem, jak ktoś wołał moje imię.

Odwróciłem się na pięcie, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

Tomasz właśnie wstał od stołu i podszedł do mnie. Uścisnęliśmy sobie ręce, po czym usiedliśmy – choć deszcz nie ustawał, temperatura wciąż była dość wysoka, zatem nie założyłem płaszcza.

Mężczyzna przede mną był ubrany w czarny, doskonale dopasowany garnitur. W pewnej chwili w mojej głowie pojawiła się pewna myśl.

-Wybacz, ale... Ile ty tak właściwie masz lat?

-Trzydzieści jeden. Jestem trochę starszy od ciebie i Sary... Ty masz dwadzieścia siedem, prawda?

-Owszem. - przytaknąłem, marszcząc brwi. Sięgnąłem po kartę dań, a Tomasz zrobił to samo. Przez chwilę w milczeniu przeglądaliśmy potrawy. - Myślałem, że chodziliście do tej samej szkoły średniej... Skoro między wami jest taka różnica wieku, to...

-Byłem w technikum informatycznym, a ona w liceum. - wytłumaczył mi mężczyzna. Uniosłem wzrok znad karty. Zachłysnąłem się.

Twarz Tomasza była zaledwie kilka centymetrów od mojej. Oczy mojego towarzysza były roziskrzone. Widziałem w nich tajemniczy, jednak wręcz niebezpieczny błysk. Przełknąłem głośno ślinę. Czułem, że na moich policzkach pojawiły się zdradliwe rumieńce.

Mężczyzna nachylił się jeszcze bliżej. Prawie stykaliśmy się nosami. Czułem na ustach jego oddech. Tomasz uchylił wargi.


12 komentarzy:

  1. KUŹWA JASNA, CZEMU?! Och, droga autorko, w lepszym momencie urwać nie umiałaś. No po prostu... ygh. W takim miejscu urwać. W takim momencie. Milimetry, MILIMETRY.
    Ogółem duuuużo słodkości, zabawne zawstydzenia naszego Damiana, oraz dość intrygująca postać Tomasza. :3
    O matko, Tomasz jest tutaj zbyt seksowny... nie, nie, to się w rzeczywistości nie zgadza xD Zbyt go wyidealizowałaś. Bo mu jeszcze ego wzrośnie. :ppp [pozdrawiam jeśli jego odpowiednik to czyta :D]
    Dobra, jakoś z-zdzierżę. Powiem tak: Tomasz jest jakiś tajemniczy, oraz momentami bezczelny, w dodatku dżentelmen i elegancik, z opisu wynika, że jest też niczego sobie. Wprost idealny dla naszego nieśmiałego Damiana. Wybacz Saro, ale on woli facetów, a poza tym ty masz Ninę. ^^ KTÓREJ NIE ZAMIERZASZ ZDRADZAĆ, psie na baby.
    Słodko oczekuję słodkiego rozdziału, o który słodko proszę, robiąc słodkie oczka w kierunku słodkiej autorki. I na słodkie zakończenie walnę słodkim serduszkiem ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalnie, że piszę i przerywam w tym miejscach SPECJALNIE :P
      Tomasz jest taki doskonały, aby Aleksiak uwierzył, że kiedyś do czegoś w życiu dojdzie :P
      Pies na baby jest na smyczy ;(
      Kuźwa mać, po tym rozdziale i komentarzu nikt nie potrzebuje insuliny ze strzykawki :/
      Słodka Autorka. Aww... Dobra Nina, dobra... :D

      Usuń
  2. Droga autorko, mam ci ja taką małą prośbę.
    Skoro masz już od kilku tygodni napisane 100% 3 części Ragnaröku, to może ją w końcu wstawisz? c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział będzie najpóźniej w następny piątek ;) W ten weekend pojawi się jeszcze one-shot dla mojego przyjaciela, który tutaj opublikuję :3

      Usuń
  3. suuuper, coraz fajniej się mi czyta i wciąga mnie venyyyyy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam nie wiem kto jest odpowiednik Tomasza,ale musi to być ktoś zajebisty :D
    Dlaczego nam to robisz??
    Dlaczego przerywasz w takim momencie??
    Bardzooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy Słodkiej Historii ;))
    Wenyy Sarcia, wenyyy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tyle: Twoje alter-ego. Wyobraź sobie, że kiedyś do czegoś dojdziesz w życiu :P DOJDZIESZ.
      Specjalnie przerywam, a co!
      Będzie ciąg dalszy... ale nie wiem, kiedy :P
      Dzięęęki :P

      Usuń
  5. Aaaa! Perspektywa Damiana jest cudowna! W ogóle, już od początku ten bohater zaciekawił mnie, a teraz jeszcze bardziej chciałabym poznać jego historię. Chociaż z drugiej strony chciałabym też przekonać się co będzie z nim i z Tomaszem... W ogóle, jak mogłaś przerwać w takim momencie? Nie wiedziałam, że taka okrutna osoba z Ciebie xD
    Tak pięknie i słodko. Uwielbiam tę serię! :D
    Z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy (a w międzyczasie zabiorę się za jakieś inne opowiadanko :P)
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam dręczyć w ten sposób ludzi. Taka kara za małą ilość komentarzy! :P
      Słodko, słodko... Słodko, pięknie, tęczowo... Ciąg dalszy pewnie jeszcze w tym miesiącu ;)
      Co do historii Damiana... Nie planowałam się rozpisywać. Chłop zawalił sobie życie, tracąc szanse na jakieś wykształcenie :/ Napiszę o tym podczas ich randki ;)

      Usuń
  6. Lubię niemądrych bohaterów, więc Damian właśnie wysunął się na prowadzenie. Jest takim naiwnym głuptasem, że to aż boli.
    O!! Młody coś zajarzył. Normalnie jestem w szoku. Czyżby Damian jednak miał jakiś szczątkowy rozsądek.
    Hm… Jednak Damian jest głupiątkiem.
    Czyżby Tomasz chciał zrobić na złość Sarze, podrywając jej przyjaciela? Podła z niego duszyczka. Ktoś powinien go wykastrować.
    .. wielki krwotok na policzku” – hehe, normalnie chińszczyzna
    Oj będzie płacz, oj będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damian coś-tam próbuje rozumieć. Chce dobrze. Wychodzi mu... jak zawsze :D
      Ciężko mi zrobić takiego naiwniaczka :/
      Ojj, między Tomaszem a Sarą jeszcze trochę się porobi...
      Płacz? Coś zrobiłam? Przepraszaam ;(

      Usuń

Bardzo proszę o opinie :)