niedziela, 26 kwietnia 2015

Kroniki Imperium 1: Więzień

Opowiadanie napisane na zamówienie mojego ,,braciszka".
Mam nadzieję, że spodoba się również Wam :)



PRZESZŁOŚĆ

Właśnie miałem wbić nóż w pierś klęczącej przede mną, zapłakanej istoty, gdy paniczny okrzyk innych jeńców mnie powstrzymał:

- Nie! Ona nosi dziecko!

Spojrzałem z pogardą na zwierzę wijące się ze strachu u moich stóp. ,,Ona"? To przecież tylko samica Ogniodora. Żałosna zakała!

- Panie, może rzeczywiście powinniśmy ją oszczędzić? - Niepewne pytanie mojego adiutanta sprawiło, że odwróciłem się do moich żołnierzy. 

I oni, chcąc oszczędzić Ogniodorskie pisklę, śmieli nazywać się częścią armii mojego imperium?!

- Co z was za żołnierze? - spytałem, unosząc miecz. 

Klinga była już cała w krwi Ogniodorów. Rzeź, którą rozpętaliśmy w osadach naszego wroga na Ognistym Pustkowiu, trwała całą noc. Wraz ze wschodem słońca zacząłem zabijać jeńców. Po co mi byli oni potrzebni?! Ogniodory były tylko marnymi mieszańcami, które nie mogły się nawet równać z kalekim człowiekiem!

- Panie, przed chwilą pozbawiliśmy życia kilkanaście piskląt Ogniodorów. Nie sądzisz jednak, iż jedno, jeszcze nienarodzone... Moglibyśmy zostawić przy życiu? Pamiętajmy o tym, że Ogniodory mogą być absolutnie posłuszne. Twój wuj byłby zadowolony, gdybyśmy za trzydzieści lat wzmocnili jego armię poprzez dodatkowy oddział smoków...

Adiutant miał rację. Musiałem mu ją przyznać. Ogniodory miały żałosną osobowość, która mogłaby się okazać przydatna. Mógłbym wytresować całą armię podległych mi, wiernych wojowników.

Ogniodory były istotami mającymi dwie formy: ludzką i smoczą. Jako istoty człekopodobne były spokojne, pozbawione temperamentu... Jednak w postaci gada przemieniały się w istne potwory, absolutnie nie do ujarzmienia bez uprzedniego złamania człowieczej formy.

Mój wuj, cesarz całego imperium, potrafił zmienić małe królestwo w potęgę militarną. Byłem jego jedynym dziedzicem. Pomagałem wujowi podczas modernizacji armii - co polegało głównie na uczeniu walki na smoku. Bitwy toczone z wytresowanymi gadami o umyśle zbliżonym do człowieczego?

Decyzja była oczywista.

- Zakujcie to w kajdany. Wybierzcie jednego z najsłabszych smoków i jego jeźdźca, a następnie dajcie im to z nakazem wyruszenia do stolicy. Niech wybrany żołnierz przekaże cesarzowi, iż zaraz po narodzinach pisklęcia samica ma zostać stracona. Zróbcie to samo z każdym ciężarnym Ogniodorem, którego znajdziecie!

***

Byłem ranny i zmęczony, gdy po kilku tygodniach krwawych rzeźni powróciłem do stolicy. Naturalnie, zaraz po przybyciu do domu, musiałem pognać do zamku mojego wuja. Złożyłem mu raport. Zostałem pochwalony za odwagę oraz odpowiednie wykorzystanie ciężarnych Ogniodorów.

Mój plan przebiegł perfekcyjnie, chociaż znajdowała się w nim jedna luka: Ogniodory osiągały dojrzałość w formie ludzkiej w tym samym wieku, co człowiek, jednak ich smocza forma dopiero w wieku trzydziestu lat była na tyle silna, aby walczyć z żołnierzem na grzbiecie.

Nie było wiadome, w jaki sposób pisklęta mają być wychowywane, aby w dalszym życiu były wiernymi niewolnikami.

W ostateczności mój wuj oddał każdemu ze swoich najbliższych doradców jednego Ogniodora. Pozostały jeszcze dwa pisklęta, jeszcze nienarodzone - te znajdujące się w samicy, której o mały włos nie zabiłem. Osobisty lekarz mojego wuja zbadał ciężarną i odkrył, iż ta nosiła w sobie nie jedno, a dwójkę dzieci.

Równo tydzień po moim powrocie do domu Ogniodor urodził potomstwo. W stolicy znalazły się dwa ,,bezpańskie" pisklęta. Cesarz zabiłby je, jednak wraz z tą parą w stolicy były tylko trzy Ogniodory płci męskiej. Pozostałe były samiczkami.

Wraz z wujem w ostateczności zdecydowaliśmy się wziąć te pisklaki pod własne skrzydła. Bracia byli maleńcy. Mieli ciemnobrązowe, kręcone włoski oraz oczy barwy ognia. Naturalnie, kolor ich tęczówek nie był jedyną cechą charakterystyczną dla Ogniodorów - uszy, palce oraz część pleców były pokryte łuskami. Jedno pisklę miało złote płytki, drugie niebiesko-zielone. Wybrałem to drugie.

Już w pierwszej chwili, gdy służąca mojego wuja podała mi dziecko do rąk, poczułem dodatkowy znak szczególny Ogniodora - na moim palcu zacisnęły się ostre jak brzytwa, maleńkie ząbki, a w dłoń wbijały mi się drobne pazury.

W mojej rezydencji wszystko było już gotowe. Pierwotnie chciałem po prostu zamknąć zwierzę w moim gabinecie na prowizorycznym legowisku, jednak moja młoda żona zlitowała się nad dzieckiem i zamówiła dla niego piękne łóżeczko. Osobiście podejrzewałem jednak, iż ten gest miał przypomnieć mi o tym, iż ciągle odpychałem od siebie kobietę, zamiast wreszcie spłodzić wraz z nią potomka.

Okazało się, iż Ogniodory w ludzkiej formie były zupełnym przeciwieństwem smoków - nie miały w swoim wnętrzu ognia gadów, zatem nie mogły się ogrzewać od środka. Wręcz przeciwnie - były jeszcze bardziej podatne na zimno, niż ludzie.

Pierwszej nocy maleństwo tak płakało, iż moja żona wzięła je z łóżeczka i położyła na naszym łożu między sobą a mną. Dziecko zamilkło od razu, gdy tylko wtuliło się w mój tors. Obrzydziło mnie to, zatem je od siebie odsunąłem. To był przecież tylko robak, który miał za kilkadziesiąt lat walczyć za imperium.

Nie wiedziałem, że po dwóch dekadach moje i pisklęcia relacje miały się całkowicie zmienić...

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Leżę na szerokim, miękkim łożu, tak różnym od mojego legowiska. Czekam na mojego Pana. Niecierpliwie czekam na chwilę, w której mój Pan przyjdzie. Chcę Go zadowolić. On wejdzie do swojej sypialni, a wtedy ja Go uszczęśliwię.

Zaraz mój Pan przyjdzie do mnie. Zadowolę Go. Spełnię każde Jego życzenie. On oschle się odezwie, a następnie zdejmie z siebie ten czarny, podniecający mnie mundur... Zbliży się do łoża, pochyli się w moją stronę, a następnie...

,,Weźmie cię jak bezimienną dziwkę”. Tak zawsze powtarza żona mojego Pana. Nie lubię jej. Jest nieprzyjemna i nieuprzejma. Nie przepada za mną z wzajemnością. Moja niechęć do niej bardzo mnie boli.

Mój Pan kazał mi szanować i uwielbiać każdego domownika, a ja nie jestem w stanie wypełnić tego rozkazu. Chcę móc spełniać każde życzenie mojego Pana. On jest taki wspaniały.

Wychował mnie. To On dał mi życie, a nie moi rodzice. Kim przecież byli oni w porównaniu z Nim? Byli tylko nędznymi Ogniodorami! Ocalił mnie i wychował. Może i jestem niewolnikiem, ale jestem szczęśliwy. Żyję. I chcę każdego dnia dziękować mojemu Panu za jego łaskę...

Nie mogę doczekać się chwili, w której stanę się dorosłym smokiem. Pragnę osiągnąć dojrzałość nie tylko jako człowiek, ale również jako bestia. Mam dopiero dwadzieścia lat. Muszę czekać następną dekadę do dnia, w którym przemienię się w dorosłego gada.

Ruszymy razem na front. Mój Pan dosiądzie mnie i wspólnie będziemy walczyć za Jego imperium. Jeśli będzie taka potrzeba, osłonię mojego Pana własną piersią. On jest wart dużo więcej, niż ja. Ja jestem nikim. Jeśli zginę, mój Pan znajdzie sobie innego Ogniodora. Byłbym zazdrosny, gdyby nie fakt, iż mój następca miałby bronić mojego Pana. Jeśli mój Pan zginie, ja zostanę stracony – i dobrze. W momencie śmierci mojego Pana będę szczęśliwy, nie musząc żyć bez niego.

Nagle moje serce zaczyna mocno bić. Otwieram szeroko oczy, gdy mój Pan wchodzi do sypialni. Uśmiecham się szeroko. Jestem taki szczęśliwy. Za moment zadowolę mojego Pana!

Mój Pan podchodzi do mnie powoli. Uśmiecha się kpiąco, a Jego oczy wyrażają jedynie pogardę do mojej osoby. Co z tego?! Przecież doskonale wiem,  że w tej chwili liczę się tylko ja - nie żona mojego Pana, nie Jego stanowisko, nie Jego wizerunek. Tylko ja.

Powoli się przede mną rozbiera. Rozpina kolejne guziki, następne części stroju lądują na pobliskim krześle. Stoi przede mną już wyłącznie w spodniach. W ręce trzyma krawat.

Zaczyna przywiązywać moje nadgarstki do ramy łoża. Mój Pan jest taki mądry! Tak łatwo przewiduje, czym grozi kochanie się ze mną bez uprzedniego skrępowania mnie!

Leżę spokojnie, gdy kilkoma sprawnymi ruchami mój Pan unieruchamia moje ręce swoim krawatem. Wpatruję się w Jego piękny, umięśniony tors. Mam ochotę wysunąć się w Jego stronę i muskać językiem Jego blizny. Część z nich ja zrobiłem.

Mój Pan jest taki piękny. Ma wspaniałe, regularne rysy. Jego włosy związane wysoko w koński ogon wyglądają tak, jakby stale powiewał nimi wiatr. Jego niebieskie, okrutne oczy wpatrują się we mnie...

Rozsuwam nogi, gdy mój Pan siada na łóżku. Staram się oddychać spokojnie, jednak moje serce wali jak oszalałe. Przymykam oczy, czując chłodne palce mojego Pana na udach. Mimowolnie drżę. Zaciskam pięści, kalecząc sobie pazurami wnętrza dłoni.

Jestem taki niecierpliwy. Chcę już zadowolić mojego Pana. Jęczę głośno, gdy Jego palce zaczynają dotykać moich pośladków. Są już tam. Zaraz mój Pan wejdzie we mnie... Będzie zadowolony...!

- Co to ma znaczyć?! - Nieprzyjemne warknięcie mojego Pana sprawia, że uchylam powieki. 

Nie rozumiem, dlaczego mój Pan jest zły. Przecież specjalnie się przygotowałem na tę noc! Dlaczego mojemu Panu to się nie podoba?! Co robię źle?! Muszę to naprawić...

Chcę się odezwać, ale nie mogę. Mój Pan zabronił mi mówienia parę miesięcy temu. Ograniczam się do błagalnego skomlenia. Piszczę głośno, starając się całym swoim ciałem pokazać mojemu Panu, jak mi przykro.

- Dlaczego się rozciągałeś? - Mój Pan unosi dłoń, po czym mnie uderza w twarz. 

Boli. Tak bardzo piecze mnie policzek. Mam łzy w oczach. Nie dość, że mnie boli, to jeszcze zawiodłem mojego Pana. Zmuszam go do bicia mnie. Przeze mnie mój Pan nie może oddać się przyjemności.

Czekam na większą karę. Zasługuję na nią. Kara jest dobra. Dzięki niej uczę się. Po każdej karze jestem mądrzejszy i mogę lepiej zadowalać mojego Pana.

- Jesteś tak żałosny, że nie czekasz na mnie, tylko bawisz się swoimi palcami?! - Jego ostry ton głosu rani nie tylko moje wrażliwe uszy, ale również serce. - Jak tak lubisz się zadowalać, to może kupię ci jakąś zabawkę? Idealną dla niewyżytego psa, co?!

Wypuszczam powoli powietrze z płuc, patrząc na mojego Pana błagalnie. Jestem cały spięty. Napinam absolutnie wszystkie mięśnie, czekając, aż mój Pan przestanie patrzeć na mnie ze wstrętem.

Nagle mój Pan zaciska palce na moich udach, rozsuwając je jeszcze bardziej. Jęczę z bólu, zatem zaciskam zęby, aby nie denerwować mojego Pana. Ale on już nie zwraca na mnie uwagi. Wchodzi we mnie.

Nie wytrzymuję. To tak bardzo boli. Wydaję z siebie głośny skowyt. Mój Pan się tym nie przejmuje. Wręcz przeciwnie - zaczyna wykonywać mocne, głębokie pchnięcia. Wiem, czego ode mnie oczekuje. Poddaję mu się całkowicie, rozluźniając się. 

Wydaję z siebie okrzyki, zagłuszając sapnięcia mojego Pana. Wiem, że mój pełen cierpienie wrzask podnieca mojego Pana. Dodatkową satysfakcję sprawia nam obu świadomość, iż za ścianą jest Jego żona. Ona wszystko słyszy i cierpi, gdyż w tej chwili to ja jestem ważniejszy.

Mój Pan powoli się uspokaja. Jego pchnięcia stają się coraz bardziej sprecyzowane. Jęczę i wiję się z rozkoszy, gdy mój czuły punkt jest uderzany. Nie mogę nad sobą już zapanować; jednym szarpnięciem rozrywam krępujący mnie krawat, a następnie wbijam szpony w plecy mojego Pana, przyciągając Go jak najbliżej, jednocześnie nogami Go oplatając.

Tak uwielbiam Go obejmować, że nie raz w trakcie stosunku Go zraniłem moimi pazurami. Jestem taki niegrzeczny... Skrzywdziłem mojego Pana! Zasługuję na karę!

Mimo to, chcę zostać w tej pozie już na zawsze, ściśle przylegając do Jego szerokiego torsu. Zaczynam podgryzać obojczyki mojego Pana. Liżę Go, w tym samym czasie odpowiadając biodrami na coraz to mocniejsze pchnięcia.

Dochodzimy. Mój Pan wcześniej, ja chwilę po Nim. On pada na mnie bez sił. Jego ciężkie, umięśnione ciało niemalże mnie miażdży. To właśnie ten dodatkowy bodziec sprawia, iż szczytuję.

- Kocham... - szepczę nieświadomie, powoli zasypiając. 

Nagle dociera do mnie, co uczyniłem. Zaczynam drżeć. Złamałem rozkaz mojego Pana! Muszę zostać ukarany!

Ze łzami w oczach zaciskam zęby, czekając na uderzenie. Ręka mojego Pana jednak się nie unosi. On sam jedynie wpatruje się we mnie, przeszywając moje ciało tymi lodowatymi oczami.

- Kogo? - pyta, obracając się na bok i przysuwając mnie do siebie.

Mówię, mając twarz wbitą w Jego pierś:

- Ciebie.

PRZYSZŁOŚĆ

Od kilkunastu miesięcy jestem cesarzem. Mój najdroższy wuj zginął, gdy rok temu imperium zaatakowała potężna armia wrogiego królestwa. W porównaniu z bitwami, które musieliśmy stoczyć, zajęcie Ognistego Pustkowia Ogniodorów było zabawą.

Poprzedni cesarz stanął do walki, dosiadając swojego niewolnika - mój wuj i ja byliśmy pierwszymi, którzy zdecydowali się zaufać Ogniodorom na polu bitwy.

I to się opłaciło. Właśnie dzięki tym istotom, które oszczędziłem czterdzieści lat temu, wciąż żyję.

Ostatnia bitwa była przerażająca. Nawet ja, będąc doświadczonym żołnierzem, nie mogę spokojnie o niej myśleć. Armia imperium zostałaby zdziesiątkowana, gdyby nie mój Ogniodor. Wspólnie poprowadziliśmy nasz oddział. Zginęło zaledwie kilkanaście smoków.

Przeżyłem, chociaż mój Ogniodor przepłacił to własnym zdrowiem. Przyjął na siebie bezpośredni atak, pierwotnie wymierzony we mnie. Wciąż nie jest wiadome, czy jego tylna łapa kiedyś wróci do dawnego stanu. Obecnie nawet w formie człekokształtnej kuleje. Prawdopodobnie zostanie kaleką do końca życia.

Mój wuj nie miał tyle szczęścia, co ja. Został zraniony, gdy już pokonaliśmy armię wroga. Nieprzyjaciel poddał się i dobrowolnie pozwolił się zakuć. I właśnie wtedy, gdy byliśmy pewni zwycięstwa, czekaliśmy na powrót do domu i świętowanie, jeden z jeńców rzucił w cesarza mały nożyk. Ostrze było zatrute. Nawet gdyby mój wuj nie został trafiony w pierś, to by nie przeżył.

Nagłe kichnięcie wyrywa mnie z zamyślenia. Rozglądam się po moim nowym gabinecie, chcąc zlokalizować źródło dźwięku. Ponure zamczysko wuja powoli zmieniam w luksusowy, nowoczesny dom dla mnie i dla moich bliskich.

Patrzę na mojego Ogniodora z uśmiechem. Dekadę temu dałem mu oficjalne imię. Teraz żyję nie ze zwierzęciem, a z Artonem.

Mój niewolnik podchodzi do mnie. Wciąż utyka, jednak nadal jest równie piękny, co dwadzieścia lat temu. Jest wysoki i szczupły. Jego włosy przez dekady zmieniły barwę na jasnobrązową. Wciąż pukle się zwijają w łagodne fale. Nie widać po nim, ile ma lat. Ja sam również wyglądam identycznie jak dawniej.

- Panie, czy mógłbym odwiedzić mojego brata? Błagam cię, bardzo mi na tym zależy... - Kiwam głową, przerywając jego wywód. Nie potrzebuję zapewnień Artona, jak bardzo chce spotkać się ze swoim bliźniakiem.

- Idź, ale wieczorem masz mi za to zapłacić. - Z perfidnym uśmieszkiem grożę mojemu niewolnikowi, chociaż doskonale wiem, jak cieszy go perspektywa spędzenia ze mną nocy.

Mój wybranek wykonuje pośpieszny ukłon, po czym opuszcza gabinet. Odkąd rok temu dowiedział się, że był czyimś bratem, stale prosił mnie o możliwość spotkania z bliźniakiem.

Gdy mój wuj zniknął, zgodnie z prawem miałem stracić jego Ogniodora. Już miałem kazać uciąć smoku łeb, gdy Arton poprosił mnie o oszczędzenie jego brata. Obecnie jestem właścicielem dwóch Ogniodorów. Jeden z nich, dawna chluba mojego wuja, jest teraz złotym kłębkiem rozpaczy. Drugi, choć w powietrzu i łóżku wciąż nie ma sobie równych, obecnie nie potrafi w ludzkiej postaci przejść kilku metrów bez upadku.

Mógłbym tak przebywać w gabinecie przez następne setki lat, kontemplując mojego wspaniałego kochanka, jednak zbliża się do mnie istota jeszcze ważniejsza od Artona.

Podchodzi do mnie mamka. Gdy tylko objąłem tron, musiałem zabrać się za spłodzenie potomka. Naturalnie, zaraz po narodzinach mojego syna, rozwiodłem się z żoną. Nie potrzebowałem jej do niczego innego poza daniem mi dziedzica.

Z ciepłym uśmiechem biorę mojego synka na ręce. Nawet on coś zawdzięcza Artonowi. To właśnie Ogniodor obudził w moim sercu to coś, co było uśpione przez całe dekady.

Jestem zakochany w moim własnym niewolniku. Byłem i nadal pozostaję potworem, który go krzywdzi. Ja również jestem teraz niewolnikiem. Obaj jesteśmy więźniami naszych własnych uczuć. Nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się wyznać mojemu kochankowi, co tak naprawdę do niego czuję.

Ale on jest mądry. Ja, przez tyle lat tępiąc jego rasę jako istoty niższego rzędu, odkryłem to przy nim. To on wie, co się liczy w życiu. I nauczył mnie tego. Jestem pewny, że zdaje sobie sprawę z tego, iż go kocham. Może pewnego dnia staniemy twarzą w twarz i powiem mu te dwa słowa, które on stale mi powtarza:

,,Kocham cię".

13 komentarzy:

  1. No ladnie, ladnie. Nie podobalo mi sie tylko to, ze splodzil syna. Dobrze przynajmniej, ze z zona sie rozwiodl. Czuje jakbym czytal historie z Afganistanu. Facet ma zone, ale przyprowadza do domu nowych kochankow.
    Arton, slodki. Niby niewinny, ale niegrzeczna z niego bestia. Rozlozyla mnie scena w lozku z rozciaganiem. Nie poranil sie szponami w odbyt? Chyba ze robil to czym innym.
    W kazdym razie, fajny shocik. Podobal mi sie. Spelnilas moje wymogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiał spłodzić syna, w końcu to cesarz. Należy dbać o to, aby był dziedzic tronu :P
      Historia z Afganistanu? Ja się wzorowałam na nazistach :/
      Spełniłam Twoje wymogi? Och, jak dobrze. Dzięki Ci, o Panie :3

      Usuń
  2. Historia bardzo mi się spodobała.
    Po raz kolejny poprawiłaś mi humor :D
    Nie wiem dlaczego, ale najbardziej przypadła mi do gustu postać "Pana". Może przez tą władczość.
    A Arton jest po prostu uroczy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ja jestem zdolna! :D
      Wiadomo, taki władczy, w mundurze... :3

      Usuń
  3. Podobało mi się. *-* Fajnie odzwierciedliłaś ten stan psychiczny Artona, faktycznie wydaje się nienormalny. Z czasem staje się taki uroczy, to jego pierwsze wyznanie było kochane. W zasadzie to sama bałam się, że Pan zareaguje agresją. W sumie to i dobrze, że rozwiódł się z żoną, przynajmniej nie musiała ona więcej ich słuchać. :p
    Gdybyś planowała kontynuację - chętnie poczytam. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały miał jakby pranie mózgu. Nie wspominając już o syndromie sztokholmskim :3
      Kontynuacja będzie - zrobię całe uniwersum :3 Czasami Pan i Arton będą głównymi bohaterami, czasami pobocznymi...

      Usuń
  4. Podobało mi się, trochę zabrakło mi rozpisania się na końcu ale pewnie chciałabym byś zrobiła z tego opowiadanie wieloczęściowe. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to niby one-shot, jednak będzie on należeć do całego uniwersum. W innych historiach będą się nadal pojawiać te osoby. Czasami jako główni bohaterowie, czasami jako poboczni... Różnie będzie :)

      Usuń
    2. Jak napisałam pod następnym odcinkiem rośnie mi apetyt. Twoje uniewersum na pewno będzie wspaniałe.:-)

      Usuń
  5. Jaki debil... (Pan oczywiście)
    Arton jest taki słodki, fajny i taki naiwny...
    Trochę mi go żal, ale może Pan w końcu mu powie co do niego czuję...
    Fajnie się czytało, ale mało mi :D
    Wenyyy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, już jest druga część... A w trzeciej będzie sporo Artona i jego pana :D

      Usuń
  6. Podoba mi się już nawet bardzo, bo lubię w opowiadaniach tego tylu relacje panxniewolnik. Podoba mi się ta scena i monolog wewnętrzny, kiedy ogniodor czekał na właściciela w sypialni. Jednak baaaaaaaardzo raziło mnie słowo "kochają się" w znaczeniu kopulowania. Oni się pieprzyli, ruchali, ale nie kochali. Jeszcze takie zdanie miało pewne braki: "Nawet gdyby mój wuj nie został trafiony w pierś, to by nie przeżył." Znaczy to mniej więcej tyle, że umarłby i tak nawet bez zamachu na jego życie. Brzmi jakby na coś chorował i miał kopnąć w kalendarz niebawem. W zdaniu brakuje: "... trafiony w pierś a inną część ciała, nie przeżyłby." Jeszcze pojawił się wyraz "modernizować", który trochę za bardzo zalatuje angielszczyzną jak na fantasy. "Modernizować" pochodzi od angielskiego "modern". Lepiej by było "unowocześniać" zamiast tego, chociaż to mało znaczące kwestie. Po prostu jestem czepialska :( Świetnie piszesz, więc czytam dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, bardzo wspaniały tekst, może kiedyś wyzna te dwa slowa, ale czemu aż tak krzywdzi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)