piątek, 1 maja 2015

Hellada 2: rozdział IV

Witam. Przepraszam za to, że tak późno publikuję ten rozdział. Miałam go wczoraj napisać, ale byłam zajęta... W nocy za to nie miałam już siły... A dzisiaj obudziłam się niecałe dwie godziny temu :/ 

Miłego czytania!!!

Acha - jak ktoś chce wiedzieć, o co chodzi z początkiem rozdziału i Chriosem, to odsyłam do ,,Lajosa&Chrysipposa" :3

Nie jestem wysoki. Wręcz przeciwnie. Moje ciało jest małe, a łeb nie sięga nawet do najniższych gałęzi. Ale nie dbam o to. Jestem szczenięciem. Muszę znaleźć własne stado. 

Nie wiem, co innego mogę zrobić. Szukam i szukam. Nigdzie nikogo nie ma.

Słyszę szmer po mojej lewej stronie. Unosząc uszy i ogon, nasłuchuję przez chwilę, nie wiedząc, czy należy uciekać, czy iść na spotkanie.

Najwyraźniej to był tylko wiatr, gdyż nie słyszę już nic innego. Znów ruszam, kierując się na północ. Nagle do moich uszu dobiega czyjeś wycie.

Jest ono człowiecze, ale zawarte w nim rozpacz i wściekłość są niemalże zwierzęce. Wzdrygam się i przyśpieszam. Czuję, że robię to wbrew sobie. Truchtając, pragnę raptownie się odwrócić i gnać w stronę źródła wycia. Mam wrażenie, że to właśnie mnie przyzywa.

Mnie?

Mnie... Czyli kogo?

Kim ja jestem?

Zwalniam i pochylam głowę.

Widzę białe łapy. Są one białe i puchate. Bolą mnie poduszki – są tak delikatne, że każdy kolejny krok wywołuje następne zadrapanie.

Jestem wilkiem. Szczenięciem pozbawionym stada. Dokąd zmierzam?

Nie wiem.

Czuję wodę. Jak to możliwe? Czy inne wilki również potrafią wyczuwać swój życiodajny płyn?Odczuwam olbrzymie pragnienie. Mam wrażenie, że chwilę wcześniej przełknąłem strumień ognia. 

Biegnę, dopóki nie trafiam nad brzeg strumienia. Pochylam się nad zwartą wodą i zaczynam łapczywie pić. Skąd wiedziałem, że tutaj jest woda? 

Zastanawiając się nad tym pytaniem, unoszę łeb i ziewam z niepokoju. Kolejne pytania są jak sól na rany.

Raptownie zamieram, widząc swoje odbicie.

Jest ono zniekształcone. Ciężko mi cokolwiek zobaczyć. Przekręcam głowę, próbując dostrzec jak najwięcej szczegółów.

Mam wrażenie, że woda zaczyna nagle płynąć wolniej, gdyż po chwili widzę doskonale samego siebie.

Nie mam już szaro-białego futra, a nagą, opaloną skórę.

Zamiast pyska ze szczenięcym puchem dookoła uszu widzę ludzką twarz o delikatnych rysach.

A to wszystko jest zbroczone krwią.

Chrios obudził się z krzykiem.

Ciężko oddychając, starał się zapanować nad swoim sercem. Biło jak szalone.

Mężczyzna spojrzał na leżącego obok niego Isagorasa. Młodzieniec najwyraźniej wciąż nie potrafił zapanować nad swoją mocą. Podróżowali już od miesiąca, następnego dnia mieli przybyć do Liwadii, a Isagoras nadal każdej nocy puszczał swoją moc, pojawiając się w swojej prawdziwej, boskiej formie. Dodatkowym problemem był ciągły, niezaspokajany głód Ateńczyka.

Chrios przytulił się do Isagorasa, myśląc o swoim koszmarze. Śnił tę marę od wielu, wielu  lat. Wspomnienia nie męczyły go tylko wtedy, gdy Lajos był dzieckiem, którym Chrysippos się opiekował. Tamte lata były dla Wilczego Chłopca najwspanialsze. Rodzice Lajosa nie interesowali się nim, zbyt skupieni na prowadzeniu polityki. Chrios zastąpił dziecku i matkę, i ojca.

Sielanka nie trwała wiecznie, gdyż rodzice Lajosa zginęli, gdy ten miał dwanaście lat. Młodziutki król, zaraz po pokonaniu pretendentów do tronu oraz chciwych doradców, zaczął stosować surowe rządy na dworze. Był dobry dla niewinnych poddanych, jednak nienawidził przestępstw, z których za najgorszą uważał zdradę. Potrafił torturować ludzi mających wpływy na Teby, gdy ci chcieli zrobić dla siebie coś, co zaszkodziłoby polis.

Chrios wciąż trwał u boku Lajosa, nie przerywając przemiany króla w potwora. Dopiero Isagoras sprawił, że Chrysippos otworzył oczy. I właśnie za to Wilczy Chłopiec był Ateńczykowi wdzięczny.

Wiedział, że będzie robić dla niego wszystko. Spełni każdą prośbę. I nie tylko dlatego, iż dzięki temu Isagoras będzie mógł go zabić – Chrysippos przysiągł mu lojalność za samo to, co Ateńczyk zrobił z Lajosem.

Król był bestią, ale Isagoras obudził w nim ludzkie uczucia. Bożek sprawił, że władca zaczął żałować niektórych decyzji, że zaczął myśleć nad swoim postępowaniem. Chrios widział wszystkie rozterki Lajosa. Widział, z jakim trudem mężczyzna oddawał Isagorasa. Chrysippos czuł doskonale, iż Lajos najzwyczajniej w świecie oddawał Ateńczyka nie tylko dlatego, że tego wymagała od niego umowa z Heronem, ale ze strachu. Władca Teb bał się, że ponownie skrzywdzi Isagorasa.

Naturalnie, taki dureń jak Lajos nigdy by się do tego nie przyznał. Chrios zachichotał. Tak dobrze znał swojego dawnego podopiecznego.

***

Ares miał już wspólnika. Nie musiał już ani chwili dłużej czekać na moment, w którym Hypnos opuści pałac Nyks i Podziemie. Od czego w końcu była Artemida?

Bóg wojny spojrzał na swoją krewną, uśmiechając się chytrze. Po wcześniejszym zmuszeniu Hefajstosa do wykonania nowych mieczy i sztyletów z trucizną Lilii Bogów, Ares był już absolutnie pewny swego zwycięstwa. 

Zabije Hypnosa, a następnie wróci do jego brata, rzucając mu w twarz prochy boga snu.

Artemida początkowo sądziła, że będzie musiała być przewodnikiem Aresa, ten jednak doskonale znał drogę do pałacu Nyks... Oraz doskonale orientował się w plątaninie korytarzy. Zapewne opłacało się być kochankiem Kory.

Para weszła do domu Nocy przez jeden z tarasów, na których dawniej przesiadywała Selene. Odejście starych bogów Słońca i Księżyca było kolejnym plusem dla Aresa. Hypnos i Nyks byli zupełnie sami.

Ares od razu, gdy tylko przekroczył próg, poczuł zapach swojej ofiary. Artemida zachowała się podobnie. Wspólnie rzucili się w kierunku Hypnosa. Byli podekscytowani. Kochali walczyć. Ares uwielbiał wojować, a Artemida czuła się wspaniale, polując.

Zatrzymali się przed sypialnią boga snu. Ares krzywił się, czując zapach śmierci – ten smród był jednak wszechobecny w Podziemiu, zwłaszcza w pobliżu najlepszego przyjaciela nowego władcy i jednocześnie brata śmierci.

Artemida weszła do sypialni pierwsza. I zatrzymała się, zdziwiona. 

W pomieszczeniu stała Nyks. Bogini księżyca oraz Ares nie spodziewali się, że ta będzie obecna w pałacu. Miała przecież być z Kleonem!

- Co się stało? - Szorstki głos sprawił, że pisnęła ze strachu, otwierając szeroko oczy. To nie Nyks przybyła do Kleona – to Kleon przyszedł do Nyks. - Mów, co się dzieje, albo się stąd wynoś!

Artemida już miała odpowiedzieć, gdy poczuła na swoim gardle nóż Aresa. Znieruchomiała, przerażona. Czyżby została zdradzona? Dlaczego bóg wojny groził jej śmiercionośną bronią?!

- Co to ma znaczyć?! - Nyks wstała, a jej ciemne włosy zafalowały niczym chmury. Hypnos poszedł w ślady matki.

- Nic takiego! - zakpił Ares, odrywając nóż od gardła autentycznie przerażonej Artemis. Bóg popchnął swoją ,,zakładniczkę” w stronę Nyks, śmiejąc się okrutnie. - Ciebie zabiję na końcu, Artemido. Nyks, Hypnosie? Zeus życzy Kleonowi długieego panowania!

Rozpętała się walka.

Nyks stała, osłaniając swoim ciałem Artemidę. To było do Nocy takie podobne – ryzykować życiem dla innych.

Ares rzucił się na Hypnosa, jednak nie przewidział jednego – Kleona, który wciąż posiadał puginał, za pomocą którego zabił wcześniej swych rodziców.

Szczęk stali i krzyki sprawiły, że Artemidzie włosy się jeżyły na głowie. Boginka objęła Nyks w pasie, wtulając twarz w jej pierś. Bała się.

Rozumiała pomysł Aresa. Bóg wojny dał jej właśnie niepowtarzalną szansę na zabicie Nocy.  Artemida uśmiechnęła się tryumfalnie, jedną ręką po omacku sięgając po mały sztylet. I  czekała. 

Czekała, aż Ares zabije Hypnosa, aby ona sama mogła bezpiecznie wbić broń w brzuch Nocy. Czekała na ten pełen agonii ryk.

I wreszcie go usłyszała. Ryknęła radośnie, unosząc głowę i rękę ze sztyletem. Opuściła ramię, wykonując perfekcyjne pchnięcie. Nyks wydała z siebie pełen cierpienia jęk. 

Artemis zamarła.

Ares był właśnie przetrzymywany przez gryfa Hypnosa. Jak Artemida mogła zapomnieć o potworach Nyks i jej dzieci?! Przecież od kilku miesięcy mieszkała z nimi pod jednym dachem!

Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy.

Hypnos, nawet nieświadom śmierci matki, rzucił się na Aresa z puginałem Kory. Zaszarżował, po czym... Wbił sztylet w rękę boga wojny. Nie był doświadczonym wojownikiem; nie potrafił automatycznie wycelować w inne miejsce. Trafił byle gdzie... Ale trafił. Puginał przeciął skórę Aresa i wprowadził w jego ciało truciznę.

Artemida nie zdążyła się odezwać. Bóg wojny był przecież doskonałym wojownikiem! Przecież potrafił walczyć! Inni nie mieli z nim szans...! Ares mógł wykonać rozkaz Zeusa...

I go wykonał.

Artemida dostrzegła to dopiero po chwili, jednak w momencie ataku Hypnosa Ares uniósł miecz. Bóg snu praktycznie nadział się na ostrze.

Bogini księżyca ledwo co zdążyła się uśmiechnąć, gdy krzyknęła przenikliwie, czując ranę na piersi. Ze łzami w oczach ujrzała zakrwawioną, pozbawioną litości twarz Kleona. Jego pełne pogardy oczy były ostatnim, co ujrzała, zanim jej powieki opadły po raz ostatni.

***

Leżałem w łóżku, trzymając w ramionach moje dwa największe skarby. Czule wpatrywałem się w Nikiasza i Lidię. Byliśmy rodziną. Kochaliśmy się.

Mężczyzna miał głowę na mojej piersi, podobnie jak nasza córka. Uwielbiałem na nich patrzeć. Byli do siebie tak podobni... Lidia wyglądała zupełnie jak sześcioletnia wersja Nikiasza, chociaż parę dni temu miała ósme urodziny.

-Kocham was, wiecie? - szepnąłem, wzmacniając uścisk moich ramion. Musiałem czuć, że do mnie należeli i nigdzie nie mogli odejść. - Jesteście dla mnie całym życiem. Nie chcę nawet myśleć o istnieniu bez któregoś z was...

-My również cię kochamy. - Nikiasz uniósł się na łokciach. Uśmiechnął się. - I nigdzie się nie wybieramy. Zawsze będziemy razem... A gdy odejdę, pociągnę was za sobą...!

Ciepły, pełen miłości uśmiech mojego ukochanego zmienił się w grymas nienawiści. Szczerząc kły, mój najdroższy zerwał się na równe nogi. Czy też łapy. Nie przypominał już człowieka. Wyglądał jak potwór. Był potworem.

Kim był?

Kim była ta dziewczynka?

Gdzie byłem?

Kiedy byłem?

Kim ja byłem?

Czemu ten potwór wbija szpony w moją...

Fejdon obudził się, czując na twarzy małe paluszki Lidii. Ciężko oddychając, mężczyzna objął córeczkę mocniej. Tak bardzo się bał. Ten sen...

Wcześniejsze były inne.

Prawie każdej nocy Fejdon spotykał się z Nikiaszem. W snach wracał do najwspanialszych wspomnień związanych z ukochanym. Oczywiście, zawsze kończyło się to tragicznym zniknięciem Nikiasza, jednak...

Jednak nigdy wcześniej nie miał takiego koszmaru. Zaczynającego się jak wizja alternatywnej przyszłości. Było to dobre określenie? Jego córeczka była w tym śnie przecież taka duża...

Fejdon spojrzał na Lidię, całując ją w czółko. To ona wyrwała go z tej okrutnej mary.

-Dziękuję, moja mała księżniczko... - szepnął czule, uśmiechając się do dziecka.

Lidia miała zaledwie miesiąc, jednak była już wielkości rocznego dziecka. Od dwóch tygodni miała wszystkie ząbki. Próbowała już gaworzyć i chodzić. Fejdon był z niej taki dumny. Czekał, aż pewnego dnia dziecinka wreszcie nazwie go swoim tatą.

Mężczyzna objął córeczkę, głaszcząc ją po włosach. Podobały mu się jej ciemniutkie, delikatne pukle. Była wyjątkowym dzieckiem. Dodatkowo, jak to bywało w przypadku bogiń, nie posiadała żadnej blokady. Zapewne w wieku kilku miesięcy wyjawi swoją moc.

Mężczyzna zastanawia się, jaką umiejętność posiadała jego córka. Nikiasz, podobnie jak Kora, miał specjalną zdolność teleportacji. Fejdon, choć posiadał dość dużą siłę magiczną, nigdy nie poznał swojego ,,talentu”. Może w Lidii drzemała moc zbliżona do tej Nikiasza? A może wdała się we drugiego ojca i była jednym z pomniejszych bożków?

- Nie, to nie jest możliwe. - Fejdon żachnął się. - Przecież ty nie jesteś zwykłym dzieckiem. Czuję to... Na pewno  jest w tobie coś... Mam rację, kochanie? Masz jakąś moc. Jesteś utalentowana i zostaniesz jedną z najpotężniejszych bogiń na świecie.

I właśnie wtedy to się stało.

Początkowo syn Hadesa sądził, że po prostu wciąż trwał we śnie, a to, co widział, było jedynie kolejnym koszmarem.

Przy ich łóżku stanął on.

Nikiasz.

17 komentarzy:

  1. NIKIASZ! Wreszcie on. Yay! Fajnie by było, jakby z nimi został, ale coś czuję, że to byłoby zbyt łatwe... :< Ale jestem ciekawa, co też wymyśliłaś i jak historia się dalej potoczy. Chcę już kolejny rozdział soł macz i chcę więcej Isagorasa i Chriosa. (Wciąż mam chętkę na jakąś akcję pomiędzy nimi, eh. :3).
    Hejtuję Artemidę i Aresa bardzo. Uch.
    Rozdział jak zwykle super. :)
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Nikiaszem to nie taka prosta sprawa... :/
      Nie kuś mnie z Isiakiem i Chriosem, inaczej się spełni i znów będę w czarnej dupie w łączeniem Isiaka z Tanatosem!
      Artemida i Ares nie żyją, wyzbądź się nienawiści :P
      Dzięę-kuu-jee-myy!!

      Usuń
  2. No wrócił tylko jak czy to nie omam. Sama nie wiem powiem szczerze że ze strachem czytam kolejny rozdział myśląc cholera czy autorka jest tak samo nawiedzona jak autor Gry o tron i wykończy następnego bohatera do którego się przywiązałam??? Czekam, czytam szybko i pobieżnie jak sie skończy ta przeczytam wszystko jeszcze raz ze spokojem:-3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem nawiedzona :P Po prostu mam taką listę ,,Bohaterowie, których muszę zaciukać" :D Czytaj już teraz na spokojnie, nie będę w każdym rozdziale zabijać ludzi... chyba :P Jeśli można wiedzieć - do kogo się przywiązałaś? Do Hypnosa? :D

      Usuń
    2. Trudno mi powiedzieć bo przyzwyczajam się do wielu bohaterów i o zgrozo nie tylko pozytywnych ale nie powiem przetrwam różne męczarnie mając nadzieję na szczęśliwe zakończenie (Bo życie jest wyjątkowo upierdliwe i cieszę się też szczęściem innych bo jest to rzadki towar, poprawia mi to humor i daje silę na następny dzień.) Przywiązałam się i do niepoprawnych braci, Chriosa eeee chyba po trochu do wszystkich ale moja ulubiona para to Isagoras z Tanatosem. Zwłaszcza niedorobiony Tanatos przypadł mi do gustu.:-)

      Usuń
    3. Zakończenie będzie szczęśliwe - przynajmniej z mojego punktu widzenia :3
      Tworzę małą wojnę, jednak zginą w niej raczej osoby, o których za często nie pisałam ;)

      Usuń
    4. Mała czy nie wojna to wojna. Marsa od dawna nie lubię, bo nawet w Parandowskim był dupkiem a to już sztuka.

      Usuń
  3. Nikasz wrócił :D
    Coś tak czułam, że mocą małej Lidii będzie wskrzeszanie zmarłych.
    Hypnos umarł?! ;(
    Ciekawe jak dalej się to rozwinie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, rozwiniee się 3:) Przykro mi - z ożywianiem Nikiasza i mocą Lidii będzie trochę trudnieej :P

      Usuń
  4. Kurczę... Chrios - Tanatos - Chrios - Tanatos... mam dylemat z kim sparingować Isiaka. ;-; Zrobię to po Imciowemu! Od dziś #TeamChriAnaGoras! ♥
    Cóż, chyba trzeba dać temu Lajosowi szansę... No w końcu, coś tam się w nim ruszyło. No dobra, w paru procentach mu wybaczam, każdy zasługuje na szansę, ale i tak nie ma być z Isiakiem! :p
    To się nieźle pobili. D: Dałam się nabrać, naprawdę myślałam, że Ares zdradził Artemidę i będzie sam przeciwko trójce walczył. :| Cóż, koniec końców nie skończyło się za dobrze. Trochę się pogubiłam w tej atmosferze walki, Nyks też zginęła, tak?
    Wzruszyłam się, czytając moment snu Fejdona, wyobraziłam sobie taką uroczą scenę... tak się wczułam, że mnie samą przeraziło wyobrażenie Nikiasza jako potwora. Lidia jest taka urocza! Niiikiaaaaasz! ♥ Czyżby powoli objawiały się moce naszej małej ślicznotki? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #TeamLajos 4ever!!! :P
      Co Wy macie z tym Chrios+Isiak?
      Tak. Ómarnęła :P
      Sarcia pisze tak wspaniałe sny... Muszę napisać jeszcze mokry sen Isiaka! :D Moce, moce... :D

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że poczytałam fragmenty tekstu i jestem zaciekawiona :) Niestety nie jestem w stanie aktualnie przeczytać wszystkich zaległych rozdziałów chociaż podejrzewam, że niedługo odwiedzę twojego bloga by przeczytać wszystko :)
    Pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest łącznie 35 wpisów ,,Hellady", ale są one tak krótkie, że całą opowieść ja sama przeczytałam w mniej-więcej godzinę. Jakbyś chciała, to mogę wysłać Ci wersję .doc części pierwszej (ale jest ona niezbyt schludna).
      Cieszę się, że jesteś zaciekawiona i mi o tym napisałaś :)

      Usuń
    2. A kiedy oś dalej czy wyfruwasz na wakacje bez netu i laptopa?

      Usuń
    3. Internet mam i mieć będę, ale nie wiem, czy będą rozdziały. Nie chcę jednak o tym pisać publicznie.

      Usuń
  6. Ooo... końcówka boska. Coś mi tu nie pasuje i nie sądzę, by Nikiasz ożył. Ale może ta mała dziewczynka ma jakąś taką moc. Cóż, okaże się.
    Bardzo podobała mi się ta walka! Chcę więcej takich! :D I ten nieoczekiwany obrót sytuacji. Pięknie!
    Ciekawa jestem, kto z bogów ostatecznie przeżyje, bo tutaj nic nie wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)