sobota, 2 maja 2015

Kroniki Imperium 2: Ozdoba

Wpis z okazji przekroczenia 20 000 wyświetleń. Indżoj :3

Kojarzycie ,,Więźnia"? Od teraz ,,Więzień" jest częścią cyklu ,,Kronik Imperium". Będą to małe one-shoty. Bohaterowie głównie ci sami. Jak przyznaję, że w ,,Więźniu" inspirowałam się nazizmem, tak w ,,Ozdobie" czerpałam z książek Anne McCaffrey.

EDIT: Merkuriuszkama niezłe opowiadania ;)
i musi mi zapłacić za tę reklamę :P




PRZESZŁOŚĆ

Był późny wieczór, gdy spotkałem się z moim ukochanym.

Czekałem na niego cały dzień. Obserwowałem go, bojąc się podejść bliżej. Jako młody smok byłem bardzo mały, jednak i tak moja złota skóra była doskonale widoczna dla każdego.

On nie przychodził do mnie ani przez moment. Był w końcu cesarzem. Miał zbyt wiele obowiązków, aby zajmować się mną za dnia. Śledziłem go, dopóki do pałacu nie wkroczył jego krewny, będący generałem w armii. Był on jedynym następcą tronu.

Widząc tego przerażającego, jasnowłosego mężczyznę z mundurze, skuliłem się w sobie i uciekłem do mojej i mojego pana sypialni.

Zamachnąłem się skrzydłami, wskakując na łóżko. I czekałem.

Przed północą cesarz wkroczył do sypialni, a ja, jak na komendę, przemieniłem się w człowieka. Siedziałem na materacu, zupełnie nagi. Opierając się rękami, oblizałem kusząco usta i powoli rozsunąłem nogi.

Mój ukochany w ułamku sekundy stał się całkowicie podniecony. Jego erekcja odznaczała się. Była doskonale widoczna, gdyż surdut mojego pana był dość krótki. Nie obchodził mnie jednak strój cesarza, gdyż już po chwili szaty leżały na ziemi, a ja znajdowałem się pod moim panem.

- Tęskniłem za tobą, kochanie... - To jedno zdanie sprawiło, że miałem ochotę głośno jęczeć i wić się pod moim panem.

Cesarz zaczął muskać moje uda palcami. Jego dłonie wędrowały po całym moim ciele. Nie mogłem się doczekać chwili, w której mój pan zakończy te subtelne tortury i przejdziemy do czegoś więcej.

- Ja za tobą również... - Starałem się, aby mój głos brzmiał pewnie, jednak zręczne palce cesarza mnie za bardzo pobudzały. - Szybcieej...

Nie musiałem się powtarzać. Wystarczyło to jedno słowo, aby mój pan klęknął między moimi udami. Już chciał opleść moje uda wokół swojej talii, gdy wpadłem na lepszy pomysł.

Raptownie uniosłem się na materacu i popchnąłem mojego pana na pościel. Usiadłem na jego udach, uśmiechając się radośnie. Te minuty były dla mnie.

Cesarz zaśmiał się cicho.

- Gerodzie, co w ciebie wstąpiło?

- Nic. - odparłem, po czym koniuszkiem języka musnąłem sutek cesarza. - Cały dzień na ciebie czekałem. Tęskniłem, mój najdroższy panie.

Cesarz początkowo spokojnie oddychał, jednak z każdym kolejnym ruchem mojego języka z jego gardła wyrywały się coraz głośniejsze sapnięcia. Doskonale czułem jego prącie wbijające się w mój brzuch.

- Ktoś to chciał ,,szybciej"! - Cesarz był już cały rozpalony, gdy mi przypominał moje własne słowa.

Ja również nie chciałem dłużej czekać.

Wziąłem do ręki erekcję cesarza, cicho warcząc. Nie przejmowałem się rozciąganiem. Byłem już tak rozpalony, że nie obchodziły mnie obtarcia. Poza tym Ogniodory szybko się leczyły...

Nakierowałem czubek penisa na moje wejście, lekko ściągając skórkę. Oblizałem się. Cesarz westchnął i zacisnął dłonie na moich pośladkach. Jęknąłem z bólu i rozkoszy. Uwielbiałem ten gest.

Opuściłem biodra na penisa władcy. Przez chwilę się nie poruszałem, nagle żałując decyzji o nierozciąganiu się.

- Następnym razem... - zaczął cesarz, jednak przerwałem mu brutalnym pocałunkiem.

Skubałem jego wargi zębami. Bawiłem się nimi. Po chwili pogłębiłem pocałunek i zacząłem poruszać biodrami.

Oderwałem się od ust cesarza, nie mogąc zaczerpnąć tchu. Syczałem głośno i sapałem, raz po raz unosząc się i opadając. Czułem, jak penis władcy to muska, to uderza w moją prostatę. Zacząłem poruszać się coraz szybciej i niedokładniej, jednak dzięki temu mocniej odczuwałem prącie we mnie. Zacisnąłem mięśnie na erekcji, wyrywając z gardła mojego pana niecichy jęk.

Jako Ogniodor mógłbym się tak kochać godzinami. Nigdy nie przestawać. Zawsze być przy moim panie. Mieć go w sobie. To było takie wspaniałe...

Zasyczałem i wbiłem pazury w materac, czując wypełniającą moje wnętrze spermę. Patrzyłem na mojego pana z uwielbieniem. On tylko uśmiechał się, zmęczony.

Cesarz leniwie uniósł rękę i zaczął dotykać mojej erekcji, która dopiero co zaczęła wypuszczać pierwsze krople.

Dopiero po chwili doszedłem. Cicho jęknąłem, osuwając się na pierś mojego pana. Objąłem go delikatnie, uważając na moje pazury.

Cesarz obrócił nas tak, aby nasze głowy spoczęły na poduszkach. Ziewnąłem, a mój pan przymknął oczy, powoli głaszcząc mój bok. Jego palce na dłużej zatrzymały się na kości biodrowej. Skóra w tym miejscu powinna być pokryta łuskami. Nie byłem normalnym Ogniodorem.

- Jesteś najwspanialszą, najpiękniejszą istotą w moim państwie. Jesteś ozdobą całego Imperium. Wyjątkową ozdobą.

Zamruczałem cicho, szczęśliwy. Czyżbym aż tyle znaczył dla mojego pana?

Zasługiwałem na te pochlebstwa. Byłem Ogniodorem samego cesarza. Moi pobratymcy byli żałosnymi mieszańcami i niewolnikami - ja byłem ozdobą samego władcy!

Cesarz objął mnie jeszcze mocniej i zaczął delikatnie całować moją skroń.

- Kocham cię, Gerodzie...

Słysząc te słowa, zasnąłem, a z mojej twarzy wciąż nie znikał uśmiech.

TERAŹNIEJSZOŚĆ

Po kolejnym zbliżeniu leżę w objęciach mojego pana, głośno mrucząc.

- Co się stało, Gerodzie? - Cichy głos władcy ożywia mnie.

- Nic takiego, mój panie. - odpowiadam, przykładając policzek do piersi mojego pana.

Martwi mnie wiek cesarza. Niby członkowie rodziny królewskiej są obdarzeni wiecznym życiem i olbrzymią witalnością, jednak ja widzę siwe pukle między blond włosami. Widzę zmarszczki dookoła oczu oraz ust. Nie chcę być wiecznie młody na świecie pozbawionym mojego pana.

Po śmierci cesarza tron objąłby jego bratanek. A może siostrzeniec...? Nie ważne.

Liczy się tylko fakt, iż nie ufam jedynemu następcy tronu. Jest on okrutny, w szczególności dla mojej rasy. Wiele razy siedziałem pod postacią smoka na ramieniu cesarza, a jego krewny patrzył na mnie z pogardą, mówiąc o swoim Ogniodorze.

Współczułem i współczuję tamtemu smokowi, chociaż go zupełnie nie znam. Słysząc, jak jego właściciel z dumą opowiada o kolejnych krzywdach, które wyrządza Ogniodorowi, nie raz miałem ochotę płakać.

Drżę na wspomnienie słów następcy tronu i przysuwam się jeszcze bliżej do piersi mojego pana, o ile to było możliwe. Tak bardzo go kocham. I wiem, że on również mnie kocha. Wiele razy wyznawaliśmy sobie miłość.

Wiem, że jestem pod tym względem wyjątkiem. Słyszałem, że inne Ogniodory nie miały nawet co liczyć na suty posiłek od swoich panów. Ja za to nieoficjalnie manipuluję moim właścicielem.

Jestem Ogniodorem, czyli potencjalnie istotą znajdującą się w hierarchii Imperium najniżej. Nikt nie ma być ode mnie czy moich pobratymców gorszy.

Wiem, że tak w rzeczywistości jest - pozostali przedstawiciele mojej rasy cierpią każdego dnia. Część z nich jest prostytutkami, część żołnierzami, część robotnikami. Każdy z nich jest niewolnikiem. Każdy ma właściciela, przez którego został tak doskonale wytresowany, że nie potrafi - ba, nie chce! - sprzeciwić się swojemu panu.

Ja również mam pana, jednak znacznie się różnię od pozostałych Ogniodorów. Mój pan jest nie tylko moim właścicielem, ale również cesarzem.

Żyję w pałacu. Od najmłodszych lat robię wszystko, na co mam ochotę. Jako utrzymanek cesarza nie mam żadnych ograniczeń - poza jednym, które pojawiło się, gdy stałem się dorosłym człowiekiem.

W dniu moich dwudziestych urodzin po raz ostatni miałem możliwość wędrowania po pałacu w ludzkiej formie. Otrzymałem nakaz poruszania się po całym Imperium wyłącznie w ciele smoka, a człowieczy kształt mogłem przyjmować tylko w sypialni mojego pana.

Doskonale rozumiem to ograniczenie - jako jedyny kochanek cesarza, jestem narażony na wiele niebezpieczeństw. Dodatkowo, będąc w formie smoka, nie mogę opuścić pałacu ze względu na groźne smoki armii, które nienawidzą mojej rasy i mogą mnie rozszarpać na strzępy.

Stałem się w ten sposób więźniem. Nie przeszkadza mi to, gdyż mam wszystkiego pod dostatkiem. Ponadto, jest złotym smokiem - najpiękniejszą istotą na dworze, ukoronowaniem bogactw mojego pana.

Nikt nie może się ze mną równać.

Chociaż moje ciało jest zupełnie nienawykłe do lotu oraz pozbawione siły i kondycji, to mój pan zawsze z dumą prezentuje mnie mieszkańcom stolicy. Podczas każdej uroczystości towarzyszę cesarzowi jako majestatyczny symbol jego władzy. Wyglądałem pięknie i groźnie jeszcze jako pisklę. Nie mam łusek ani dużych szponów, jednak umiem wzbudzać trwogę w ludzkich sercach.

PRZYSZŁOŚĆ

Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym będę musiał wznieść się w przestworza w ciężkiej zbroi z panem na grzbiecie. To się jednak stało niedługo po moich trzydziestych ósmych urodzinach.

Na zachodniej granicy Imperium od prawie dekady trwały zamieszki. Krewny mojego pana wraz ze swoim Ogniodorem starał się je uciszyć - nieskutecznie. Ludzie walczyli z Imperium, a chociaż cesarz wprowadzał coraz to gorsze i surowsze dekrety, to od lat sytuacja się nie poprawiała. Wręcz przeciwnie.

Ten moment wybrał władca królestwa Ibouleed. Imperium, zajęte problemami na zachodzie, zupełnie zapomniało o północnym wschodzie. Rozpętała się wojna.

Gdy wojsko wroga zbliżyło się już do stolicy, cesarz postanowił stanąć do walki osobiście. Miałem ruszyć w bój.

***

Tego dnia miałem poznać Ogniodora Alberda. Alberd był jedynym następcą tronu i dowódcą wojsk mojego pana. Trenował oddziały ludzi i smoków - później ludzi, smoków i Ogniodorów.

W formie gada zjawiłem się na dziedzińcu pałacu mojego pana, czekając na przybycie gości.

Już po chwili ich ujrzałem - na niebie pojawił się niewyraźny, stale powiększający się kształt.

Ogniodor wylądował na dziedzińcu, a ziemia zadrżała. Bestia była olbrzymia. Smok był dwa razy większy od konia. Na jego grzbiecie, tuż za karkiem, siedział Alberd.

Mężczyzna sprawnie zsunął się z siodła i zeskoczył na ziemię. Głowa smoka była prawie tak duża, jak tors Alberda.

Spojrzałem na stojącą przede mną bestię. W odróżnieniu ode mnie, nieznajomy Ogniodor poruszał się na dwóch łapach. Jego kończyny były duże i muskularne. Nawet przednie łapy, choć dużo mniejsze od tylnych, mogłyby pokruszyć ludzkie kości.

Smok podszedł do mnie. W połowie drogi opuścił swoje skrzydła - idąc w moją stronę, opierał się o skrzydła. Traktował je tak, jakby były przednimi łapami. Nie dziwiłem mu się - nawet one wyglądały na silne i ciężkie. Zastanawiałem się, jak taka istota mogła wznosić się w przestworza.

Przejrzałem się bestii. Była błękitna, jednak jej łuski miały zielonkawy poblask. Nie wiedziałem, jak określić coś takiego. Zdziwiłem się. Byłem złotym smokiem, a ta bestia, zmieniając kolor pod wpływem promieni słonecznych, zdawała się być bardziej majestatyczna ode mnie!

Zaskrzeczałem, co miało być próbą warknięcia, a czego już po chwili pożałowałem - obcy wydał z siebie głuche warknięcie, eksponując swoje ostre, mocne kły. Obawiałem się, że jego szczęki mogły zanieść nawet moje kości. Byliśmy tak różni!

- Przemieńcie się.

Słysząc głosy naszych towarzyszy, przybraliśmy ludzką formę. Byliśmy zszokowani.

Wyglądaliśmy... Identycznie.

Może nie do końca. Na pewno byliśmy do siebie bardzo podobni. Mieliśmy takie same włosy i oczy, a nasze rysy prawie niczym się nie różniły. Jego były odrobinę ostrzejsze. Wyglądał na starszego ode mnie. Był wyższy i bardziej umięśniony. Zanim służące okryły nasze nagie ciała płaszczami, przyjrzałem się mu dokładniej. Czułem w tym samym czasie jego wzrok na sobie.

Jego pierś pokrywały liczne rany. Czyżby nieznajomy był doświadczonym żołnierzem? Prawdopodobnie tak. Jego ciało nosiło na sobie wiele śladów po stoczonych walkach. Zastanawiało mnie jedno - jeśli będzie skaleczony jako smok, to rana pojawi się także na ludzkim ciele?

Biorąc pod uwagę ślady szponów - najwyraźniej tak.

Wzdrygnąłem się. Nie chciałem być oszpecony.

- Gerodzie, poznaj Artona. - Cesarz uśmiechnął się do mnie łagodnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

- Arton! - Wzdrygnąłem się, słysząc warknięcie następcy tronu. - To jest Gerod. Jesteście braćmi.

Ogniodor - Arton - spojrzał na swojego pana, zdumiony. Po chwili spojrzał na mnie. Byłem zszokowany. Widząc jego minę, zrozumiałem, że on również nie przyjął lekko tej wiadomości.

Czułem się niepewnie. Zerknąłem na mojego pana. Cesarzowi uśmiech wciąż nie schodził z twarzy.

- Jesteście braćmi, moi drodzy. Nie widzicie tego podobieństwa? Gerodzie, Arton jest twoim bliźniakiem.

Stojący przede mną Ogniodor spojrzał na swojego pana, wyraźnie zły.

- Panie, przecież ci mówiłem, że tylko ty jesteś moją rodziną. Mówiłem ci, że nie chcę znać moich krewnych. Dlaczego zatem...

Arton urwał, gdy jego pan uniósł pięść i uderzył go. Ogniodor padł bezwładnie na ziemię. Widziałem na jego twarzy, tak podobnej do mojej, krew.

Wzdrygnąłem się. Przypomniałem sobie o tych wszystkich chwilach, gdy współczułem mu, nawet go nie znając.

Ignorując strach przed następcą tronu, podszedłem do leżącego brata. Wciąż ciężko było mi przyzwyczaić się do myśli, że miałem rodzeństwo.

Pomogłem Artonowi wstać. Pozwoliłem mu oprzeć się o mnie, po czym zerknąłem niepewnie na cesarza.

- Panie, czy mógłbym zanieść go do naszej sypialni...? - spytałem, przezornie odsuwając się od następcy tronu.

- Idźcie. - Cesarz miał zaciśnięte szczęki. Był wyraźnie zły na swojego krewnego. - Alberdzie, musimy poważnie porozmawiać o treningach, które urządzisz Gerodowi...

Zamarłem. To z następcą tronu miałem ćwiczyć?! Nie! Nie chciałem! Bałem się go...

- Chodźmy... - Ciche mruknięcie mojego brata wyrwało mnie z zamyślenia. - Proszę, zanim mój pan...

Szybko opuściliśmy dziedziniec i ukryliśmy się w mojej i cesarza sypialni. Ciężko mi było przełamać się i wpuścić kogoś do mojego sanktuarium.

***

Królestwo Ibouleed upadło.

Mieszkańcy stolicy i Imperium byli szczęśliwi.

Granice państwa się poszerzyły.

Stosunki między mną a Artonem się znacznie polepszyły.

Mój brat i jego pan wyznali sobie miłość.

Alberd zasiadł na tronie.

A ja tylko leżałem przy szklanej trumnie.

Mój pan odszedł. Nie umiałem go ochronić.

Byłem żałosny. Nie potrafiłem ocalić mu życia. Zginął w moich ramionach. Odszedł. Przepadł na zawsze. To była moja wina. Nie zasługiwałem na to, aby żyć. Nie chciałem żyć.

Czemu miałbym żyć? Zabiłem mojego ukochanego pana.

Zabiłem go.

Powinienem osłonić go własną piersią. Miałem oddać za niego życie.

Nie zrobiłem tego.

Leżałem właśnie w marmurowym mauzoleum. Na samym środku była trumna ze szkła, osłaniając... ciało... mojego pana przed niszczycielską siłą czasu.

Od jego śmierci minął rok. Cały czas czekałem, aż przyjdzie do mnie obecny cesarz i wyda rozkaz stracenia mnie. Inne Ogniodory, tracąc właściciela, były zabijane jako zbyt niebezpieczne.

Mi to było obojętne. Chciałem umrzeć, jeśli to miało mnie oderwać od tej bolesnej samotności. Jednocześnie pragnąłem zostać przy moim właścicielu, dopóki nie zginę ze starości.

Ale to było niemożliwe.

Byłem Ogniodorem. Nieśmiertelną istotą. Nie chciałem jednak tego wiecznego życia. Po co mi ono, skoro tak naprawdę życie bez niego było tylko żałosną imitacją?

Nagle poczułem, jak czyjeś ręce obejmują moją smukłą szyję. Spojrzałem smutno na mojego brata.

Arton pogłaskał mnie po pysku. Muskał palcami moją skórę, mając łzy w oczach. On również cierpiał. Raniłem go moją żałobą.

- Przemień się i chodź na kolację. Nie możesz spędzać tutaj wieczności.

Odsunąłem się od brata, nie zamierzając odpowiadać na jego słowa. Gdy dwa Ogniodory były w różnych formach, mogły komunikować się za pomocą telepatii, ja jednak nie zamierzałem z tego korzystać. Pragnąłem posyłać moje błagalne myśli w stronę tej okrutnej, szklanej trumny, która śmiała odgradzać mnie od mojego ukochanego!

- Kocham cię, braciszku. Martwię się o ciebie. W pełni rozumiem to, co czujesz. Gdybym był na twoim miejscu, również pragnąłbym śmierci.

On tak dobrze mnie znał. Arton i ja mieliśmy podobne charaktery. Wiedział, co czułem, a mimo to oczekiwał, że przyjdę do sali, w której zwykle jadałem posiłki z nim, zasnę w sypialni, którą dzieliłem z nim...

Nie!

Poczułem, jak po mojej skórze spływają słone krople. Smoki rzadko płakały. Byłem wybrakowaną namiastką Ogniodora. Byłem żałosny. Byłem...

- Jesteś moim bratem. - Arton wyraźnie się nie poddawał. - Kocham cię, rozumiesz? I wiem, że ty kochasz mnie. Choć raz zrób coś nie dla siebie, a dla mnie... I wróć do nas. Alberd jest zaniepokojony. Nie wygląda, ale martwi się o ciebie... Ja również...

Spojrzałem na mojego brata ze łzami w oczach. Miałem żyć dla nich? Miałem cierpieć bez mojego pana, aby oni byli szczęśliwi?

Musnąłem nozdrzami policzek Artona, po czym przemieniłem się. Od razu wpadłem w ramiona mojego brata. Tak bardzo go kochałem. Od dnia, w którym go ocaliłem przed gniewem Alberda, to on był moim obrońcą i opiekunem.

- Kocham cię, ale nie potrafię bez niego żyć. Kim teraz będę? Zawsze byłem ozdobą królestwa. Nie chcę nią być bez niego!

- Jesteś nadal ozdobą królestwa... I partnerem poprzedniego cesarza. Spełnij marzenia swojego ukochanego, braciszku. - Arton głaskał mnie po włosach i uśmiechał się czule. - Bądź częścią Imperium, mieszkańcem pałacu, ozdobą dawnego cesarza. Wysławiaj go. Pokazuj, jaki był wspaniały. Zrób wszystko, aby nikt o nim nigdy nie zapomniał... A następnie idź do przodu.

Zacisnąłem palce na ramionach brata, raniąc go do krwi.

Mogłem wysławiać mojego pana.

Mogłem go wychwalać.

Nie mogłem pójść do przodu. Nie bez niego.

13 komentarzy:

  1. Bardzo mis się podobało uwielbiam książki Anne McCaffrey, przeczytałam prawie wszystkie. Chciałabym żeby cykl Kronik Imperium zaowocował czymś wiekszym bo z każda częścią wzbudzasz mój apetyt.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzysz ten motyw Władczyni Weyru i lotu godowego? Kiedyś wyobrażałam sobie, że Lessa była mężczyzną i musiała z F'larem... :3
      Kroniki Imperium to takie błąkanie się w ciemności na razie, zatem nie wiem, co z tego wyjdzie. Na pewno pojawią się jeszcze następne wpisy ;)

      Usuń
  2. Och nie mam nic przeciwko temu, żebyś to napisała od nowa, pomysł z Lessą mi się podoba i tak ma więcej jaj niż jeden niedorobiony facet.:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla Lessy przemęczyłam się przez cały wątek F'nora i Brekke czy jak jej tam było... Nawet Smoczego Śpiewaka przeczytałam i Smocze Werble. A jej było tam tak mało :( Za to w ,,Morecie" wyobrażałam sobie, że to Lessa :D
    W każdym razie motyw takiej męskiej Władczyni będzie w szóstej części ;) a ja właśnie powoli kończę pisać część piątą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż seria trochę się rozcieńczyła gdy głównymi bohaterami przestali być F'lar i Lessa, ale rzeczywiście F'nora było mi szkoda zasługiwał na cis lepszego:-)

      Usuń
  4. Ja wiem,że narzekałem że Pan był skurwielem i głupcem, ale nie za szybko umarł??
    Szkoda,według mnie, że nie rozpisałaś tej historii bardziej, w sensie na kilka części dłuższych :D
    Ale i tak czekam na więcej, Wenyyy ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale umarł ten ,,dobry" pan. To przecież inna para :P Będzie jeszcze spooro części :P

      Usuń
  5. Co tu dużo mówić, kolejny dowód, że masz talent do pisania. ^^
    Związek Geroda z Cesarzem był kompletnym przeciwieństwem do brata z następcą tronu, ale mimo wszystko były podobne, jeśli chodzi o uczucia. Gerord miał w zasadzie idealne życie - ukochanego, wolność, sławę. Końcowa scena była strasznie bolesna, rozpacz Ogniodora naprawdę martwi. Biedny. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taalent. Taaaalent. Moja Nina to kuamczuszka :P
      Gerod naprawdę jest biedulkiem :/ Będzie raczej drugoplanową postacią. Pokażę jeszcze, że związki między Ogniodorami a ich panami są różne, ale jednocześnie bardzo podobne :P Będą jeszcze dwie pary Ogniodorów. Albo para i jedno trio :P

      Usuń
  6. To opowiadanie jest genialne! Prawie doprowadziłaś mnie do płaczu...
    Szkoda, że cesarz zginął a jego partner musi żyć bez niego, ale dobrze, iż ma wspaniałego brata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez brata by umarł... Napiszę jeszcze o tym, że Ogniodory zazwyczaj giną z rozpaczy bez swoich partnerów :/
      Płacz, ile wlezie :P Spróbuję pocieszyć :3

      Usuń
    2. Pocieszyć i poprawić humor to ty umiesz! :)
      W każdym razie nie mogę się doczekać dalszej części Kronik Imperium.

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, obydwaj widać byli zupełnie inaczej traktowani, cesarz dbał o swojego ogniotwora, pozwalał na wiele i troszczył sie o niego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)