czwartek, 4 czerwca 2015

Nieoficjalne Kroniki Mroku, czyli Strega Bianca mnie zabije.

Fanfiction opowiadania mojej najulubieńszej autorki (ale ze mnie wazelina), czyli dzieła Strega Bianci :3 Nie pamiętam, ile lat ma Sevi, ale to drobny szczegół... :P

Gdy tylko Dave wyjaśnił mi, w jaki sposób należało ożywić mojego ojca, od razu posłałem po sługi. Nakazałem dwóm rosłym mężczyznom przenieść szklaną trumnę do sypialni moich rodziców. Tam było miejsce jedynego, który nigdy się ode mnie nie odwrócił.

Byłem cały zestresowany. Tak bardzo chciałem ujrzeć mojego ojca. Porozmawiać z nim. Dotknąć jego ciepłej skóry... ale jednocześnie się bałem. A co, jeśli Kayl nie zechciałby mnie zaakceptować? Ba – jeśli odrzuciłby mnie, idąc w ślady reszty naszej zdradzieckiej rodziny?

Z przemyśleń wyrwały mnie stęknięcia i jęki moich poddanych. Wstałem z łóżka, patrząc z pogardą na pięciu mężczyzn dźwigających trumnę. Czyżby jedna para nie dała sobie rady?

Służący postawili szklaną trumnę tuż przy szerokim łożu. Na miękkich nogach podszedłem do niej i uchyliłem wieko, mając serce w gardle. Tak się stresowałem i niecierpliwiłem! Chciałem mieć już przed sobą mojego żywego rodzica. Dotknąłem ostrożnie policzka Kayla. Od paru dni ciągle odtwarzałem w głowie możliwe rozmowy z tym mężczyzną. Stojąc nad jego jeszcze-nie-żywym ciałem, zastanawiałem się, jak w ogóle powinienem zacząć konwersację.

,,Cześć, tato. Byłeś w śpiączce przez wiele, wiele lat. Zabił cię twój własny teść. Masz dwóch dorosłych synów, wiesz? Jesteś moim ojcem. Facet obok nas będzie twoim zięciem”.

Poddani przenieśli Kayla na szerokie łoże. Usiadłem na brzegu materacu, obserwując mojego rodzica. Jego mięśnie tyle ważyły, iż moi słudzy z trudem go przenieśli – jak się później okazało, sama trumna była bardzo leciutka.

Usłyszałem zbliżające się kroki. Odwróciłem głowę w stronę dwuskrzydłowych, wysokich drzwi, przez które właśnie przechodził Dave. Uśmiechnąłem się słabo do narzeczonego. Pies zasługiwał na nagrodę.

Mężczyzna przysunął do łoża mały taboret, na którym usiadł. Po chwili stwierdziłem, że ,,stołek” pod Dave'em w rzeczywistości był podnóżkiem.

- Wiesz, że twoje miejsce jest na podłodze, prawda? - spytałem cicho, wciąż patrząc na tatę.

Nie zwracałem uwagi na odpowiedź mojego psa. Wolałem zbliżyć się do śpiącego, olbrzymiego mężczyzny. Mój ojciec przypominał olbrzymów, o których opowiadał wielokrotnie Yuriko. Przerażające, silne istoty. Gdyby Kayl nie był moim ojcem, drżałbym przed nim ze strachu.

Ale to był mój tata! Tyle razy chodziłem wraz z Yuriko i Ashlanem do jego grobu, gdzie następnie całymi godzinami przyglądając się temu pięknemu, surowemu obliczu.

Żałowałem, że nie mogłem choć trochę wyglądać jak on. Że musiałem urodzić się słabą kalką kogoś tak żałosnego, jak Yuriko. Że byłem kopią zdrajcy.

Podziwiałem Kayla przez następne minuty, a może godziny. Oglądałem jego piękną, dumną twarz z każdej strony. Rozumiałem, co Yuriko widział w moim ojcu – to samo, co w Ashlanie. To samo piękne oblicze. Słuszny wzrost. Pięknie wyrzeźbione ciało. Poważna, urodziwa twarz. O dziwo, partnerzy Yuriko byli do siebie bardziej podobni, niż przypuszczałem.

A może to charakter mojego trzeciego ojca tak zafascynował tego zdrajcę? Byłem zaintrygowany. Kayl mienił się przede mną niczym tajemnicze bóstwo. Nie umiałem go pojąć. Podziwiałem go, chociaż nigdy nie zamieniliśmy ani słowa. Wydawał się być zupełnie inny, niż Ashlan. Może chodziło o jego tajemniczość?

Położyłem się przy ojcu. Jego ciało nie było sztywne, jak się obawiałem, zatem mogłem bez problemów – nie licząc kłopotu w postaci ciężaru – unieść jego ramię i się nim otulić. Przykryłem się ręką ojca, wsuwając swoją dłoń w jego. Ufnie wtuliłem się w Kayla, czując się tak, jak wiele lat wcześniej, gdy wsuwałem się do tego samego łóżka między Yuriko a Ashlana.

Zamruczałem cicho z przyjemności. Było mi błogo. Dotyk ojca koił moje zszargane nerwy. W myślach wręcz słyszałem głos taty. Wyobraziłem sobie przyjemny baryton. Ciekawe, czy Kayl rozmawiał ze mną i Amitaiem, gdy znajdowaliśmy się wewnątrz Yuriko...

Żałowałem, że mój ojciec wciąż śnił. Pragnąłem, aby on samoistnie mnie tulił. Zrobiło mi się smutno. Dlaczego nie mogłem urodzić się w normalnej rodzinie? Bez kłamców i zdrajców?! Chciałbym zasnąć i obudzić się w małym, uroczym domku w górach. Wyobraźnia podsuwała mi obrazy przytulnej chatki i dużego, bujanego fotela, na którym siedziałbym wraz z moim jedynym krewnym – Kaylem.

- Użyć mikstury? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Dave'a.

Spojrzałem obojętnie na mojego psa. Nie miałem ochoty go pilnować. Na co mi on? Mógłbym go chwilę podręczyć, a później zostać tylko z tym, który nigdy się ode mnie nie odwrócił...

-Tak. - nakazałem, niechętnie opuszczając ciepłe objęcia taty. Poczekałem, aż mój pies napoi Kayla, po czym pogłaskałem ojca czule po jego gęstych, ciemnych włosach. - Zostaw nas samych. - rzuciłem oschle, patrząc na Dave'a z maską pogardy.

Przez następne godziny nieruchomo siedziałem na łóżku, trzymając palce na dłoni ojca. Początkowo poruszałem nimi, gładząc duże, odznaczające się żyły, jednak przestałem, kiedy słońce zniknęło za horyzontem. Wpatrywałem się w tatę z napięciem. Po mojej głowie wielokrotnie przebiegały przeróżne rozmowy z Kaylem. Siedząc na miękkim materacu i czekając na jego pobudkę, w głowie miałem absolutny chaos. Jedna rozmowa przeganiała kolejną. Spokojne dialogi. Pełne łez wzruszenia okrzyki. Głuchy monolog. Oziębłość. Czułość. Obojętność. Miłość.

Zastanawiałem się, jakie emocje zagoszczą na twarzy Kayla. Czy ojciec na mój widok zawoła imię Yuriko i mnie mocno przytuli? A może spojrzy nieufnie, po czym odsunie? Tak wiele myśli krążyło po mojej głowie. Jedne gorsze od drugich. Jedne piękniejsze od drugich.

I wreszcie nastała ta chwila, na którą czekałem pozornie od paru tygodni, a w rzeczywistości od dnia narodzin. Mój ojciec otworzył oczy. Żył.

Zniknęły zielone obwódki wokół jego ust i na paznokciach. Szeroka pierś mężczyzny poruszyła się, gdy ten wziął pierwszy od lat wdech.

Na jego twarzy widziałem... zagubienie. Nie rozpoznawał miejsca, w którym się znajdował. Zapewne jego ostatnim wspomnieniem był wspólny posiłek z tymi zdrajcami i moimi dziadkami.

Nie odzywałem się. Z bijącym sercem obserwowałem mojego tatę. Nic nie rozumiał. Pewnie nigdy nie był w cesarskiej sypialni Ashlana. W pewnej chwili spojrzenie mojego ojca przeniosło się na mnie. Zapowietrzyłem się. Byłem cały sztywny. Wpatrywałem się w Kayla tak, jakbym był hipnotyzowaną przez węża myszą.

- Kim jesteś? - warknął, wbijając we mnie spojrzenie swoich pięknych oczu.

Zadrżałem ze strachu. On również mnie nie chciał?! On także mnie chciał odrzucić?! Byłem przerażony. Z szokiem i strachem patrzyłem tacie prosto w oczy, torturując się zimnem z nich płynącym.

- Nazywam się Sevi... - szepnąłem cicho, zaciskając dłonie w pięści.

Miałem łzy w oczach. Pragnąłem zamknąć się głęboko w lochach i już nigdy nie wychodzić do ludzi. Po raz kolejny zostałem zdradzony...!

- Ej, mały, nie płacz... - Wzdrygnąłem się, czując na policzkach ciepłe, szorstkie palce ojca.

Uniosłem wzrok z niedowierzaniem. Patrzyłem żałośnie na tatę, wewnątrz upajając się nagłym ciepłem w jego oczach. Zamrugałem, a Kayl starł moje łzy. Z przejęciem obserwowałem każdy kolejny ruch ojca, ale tata nie zrobił nic więcej. Ze stoickim spokojem patrzył na mnie. Lustrował mnie od stóp do głów. Byłem zmieszany i zawstydzony. Uświadomiłem sobie, jak bardzo chciałem zrobić na nim pierwsze dobre wrażenie!

- Jesteś śliczny, Sevi... - szepnął dziwnym głosem Kayl. Spojrzałem na niego, nie potrafiąc zrozumieć jego tonu. Wbiłem wzrok w oczy ojca. Były one oknami, przez które widziałem dokładnie każdą emocję targającą moim tatą. Wręcz sam czułem tę przeolbrzymią tęsknotę, jaka tkwiła w Kaylu. Prócz niej widziałem również ból. Wielki ból, jakby ktoś złamał mojemu ojcu serce. - Wyglądasz zupełnie tak, jak on... - szepnął Kayl, ponownie dotykając mojego policzka. - Jesteście prawie identyczni, Sevi...

,,Sevi”. ,,Sevi”. ,,Śliczny Sevi”. Moje serce biło mocniej. Zamknąłem powieki, nie chcąc znów poddać się emocjom. Byłem wzruszony. Mój tata. Mój prawdziwy, jedyny ojciec. Ten, który nigdy by mnie nie opuścił! Uśmiechnąłem się szeroko, przełykając łzy szczęścia.

- Mówi pan o Yuriko? - spytałem, ocierając się o palce taty. Dlaczego Ashlan czy tamten zdrajca nigdy nie byli dla mnie tacy dobrzy?!

- Znasz go? - spytał Kayl, a w jego głosie usłyszałem podekscytowanie.

Skuliłem się w sobie. No tak. Trzeba jeszcze było wymyślić jakąś bajeczkę o pozostałych ojcach.

- Znam - przytaknąłem.

Byłem cały zestresowany, a Kayl to chyba widział. Trząsłem się, miałem niejasne spojrzenie. Język mi się plątał. Próbowałem wydusić z siebie coś więcej, niż ten jeden wyraz, jednak nie byłem w stanie. Dopiero ciężka dłoń ojca na moim ramieniu sprawiła, że wziąłem głęboki oddech i spojrzałem Kaylowi prosto w oczy.

- Jestem jego synem – wyznałem.

Mój ojciec wbił we mnie zszokowane, pełne zdumienia i niedowierzania spojrzenie. Dotknął mnie drżącą ręką, powoli siadając na łóżku. Zagryzłem wargę do krwi i skoczyłem na Kayla, wbijając nos w jego pierś. Zacisnąłem palce na jego ramionach, trzęsąc się. Załkałem głośniej. Wszystkie tłumione wcześniej emocje powróciły z siłą wulkanu.

Strach przed reakcją Kayla. Stres przed jego przebudzeniem. Wzruszenie na widok żywych oczu. Radość po odzyskaniu ojca. Miłość... Do ich wszystkich. Do Kayla. Do Yuriko i Ashlana. Do  Amitaia. Do Dave'a.

Kayl objął mnie mocno ramionami, a ja pisnąłem ze szczęścia. Tak! Mój tata. Mój własny. Taki, który nigdy mnie nie opuści...!

- A Ashlan? - spytał tata, głaszcząc moje plecy. W jego głosie słyszałem tęsknotę i jakby... zazdrość? To musiało mi się wydawać! - Jesteś ich dzieckiem? Sevi, ile ty masz lat?!

- Dziewiętnaście – wyznałem.

- Dziewiętnaście. To daje prawie dwadzieścia lat. - Mężczyzna puścił mnie i wypuścił powoli powietrze. - Co się stało?

- Pamięta pan spotkanie z rodzicami Ashlana? - spytałem, trzęsąc się z niepokoju. Bez ramion Kayla było mi zdecydowanie gorzej. Gdy mężczyzna skinął głową, mówiłem dalej. - Pamięta pan, jak ojciec Ashlana rzucił się na Yuriko?

- Tak... - szepnął Kayl, po czym spojrzał na mnie z przerażeniem. Wzdrygnął się. - Sevi! - krzyknął z paniką w głosie. Zacisnął na moich barkach palce. - Yuriko był w ciąży! Masz starsze rodzeństwo? - spytał, a ja jęknąłem z bólu i szczęścia.

Kayl się o mnie martwił. Przerażała go myśl, że mogła mi się stać krzywda. Poczułem w oczach kolejne łzy. Z uśmiechem objąłem mocno tatę.

- Proszę pana... - szepnąłem, wciąż cicho łkając. Otarłem nieporadnie łzy i uspokoiłem oddech. Serce mocno mi biło ze szczęścia. - Mam brata. - wyznałem, zaciskając palce na koszuli mężczyzny. Spojrzałem tacie prosto w oczy. - Nazywa się on Amitai. To mój bliźniak. Ja i Amitai  jesteśmy jedynymi synami Yuriko... Ashlana... - szeptałem cicho, powoli i dokładnie wypowiadając każde słowo. Głos mi drżał, kiedy skończyłem mówić. - I twoimi.

Kayl mnie mocno objął, piszcząc mi radośnie do ucha. Czułem na szyi jego gorące łzy. Byliśmy szczęśliwi. Moje wszystkie obawy się rozwiały. Byłem po prostu ja. Był po prostu tata. Byliśmy my dwaj. Tylko my. Przytuleni, leżeliśmy w łóżku przez następne godziny. Płakaliśmy i się śmialiśmy. Opowiadaliśmy sobie historie z naszej przeszłości. Słuchałem kolejnej, trzeciej już wersji tego, jak poznali się moi ojcowie. Oczywiście, każda z nich się diametralnie różniła. Ashlan nie był już wielkim wojownikiem, a jedynie rozkapryszonym książątkiem za plecami olbrzymiego rycerza.

Nie pozostawałem tacie dłużny. Opowiadałem mu szczegółowo wszystkie, nawet najbardziej kompromitujące, zabawne wspomnienia z dzieciństwa. Kayl stracił tyle lat z mojego życia. Nie miał szansy, aby mnie poznać wcześniej. Zobaczyć jako dziecko. Stracił możliwość oglądania mojego dorastania. Nauki chodzenia, mówienia, podkładania śmierdzących, pieluszkowych bomb pod siedzenia...

Mówiłem mu o wszystkim, dopóki nie doszedłem do części o moich zaręczynach. Zupełnie czerwony na twarzy ze wstydu, nieśmiało opowiadałem tacie o okolicznościach, w których poznałem Dave'a. Ani słowa nie wspomniałem o Amitaiu, a Kayl mnie o niego nie pytał. Nie wspomniał też słowem o moich pozostałych ojcach.

Nic. Jak zahipnotyzowany, wsłuchiwał się w moją opowieść, raz się śmiejąc, raz klepiąc ze współczuciem po ramieniu. Okazało się, że mieliśmy to samo dzikie, szalone poczucie humoru. Że, podobnie jak Yuriko, byliśmy zdolni do wszystkiego. I to on, Kayl, miał być tym poważnym mężczyzną, o jakim zawsze mówili moi pozostali ojcowie? Bzrudy! Ashlan był dużo bardziej poważniejszym – czy też: nudniejszym – facetem. Przy Kaylu czułem się tak, jak...

Właściwie, to nie umiałem stwierdzić. Mój trzeci ojciec zachowywał się jak młody, beztroski nastolatek, jednocześnie zachowując dojrzałość i opiekuńczość. Był absolutnie wyjątkowy.

Słońce zaczęło nieśmiało pojawiać się na niebie, gdy lekko dotknąłem policzka mojego taty.

- Jak ja mam się do ciebie zwracać? - spytałem, wciąż wciśnięty w tors Kayla, przez co mój głos był stłumiony.

- Jak tylko chcesz... - odparł spokojnie mężczyzna. - ,,Kayl”. ,,Tata”. ,,Ojciec”. Obojętnie. A ja...?

- ,,Sevi”... - rzuciłem automatycznie, po czym nieśmiało dorzuciłem. - Albo ,,syn”, dobrze...?

- Oczywiście, synku... - Kayl pogładził moje włosy, jakby to była czynność, którą wykonywał od zawsze. Uśmiechnąłem się do mężczyzny.

- Dobranoc, tato...

7 komentarzy:

  1. Myślę, że to jest na tyle dobre że Stratega odpuści. Z drugiej strony dawno nic się nie pokazało w kronikach mroku, a twoje rozwiązanie podobało mi się bo nie lubię jak główni bohaterowie znikają z opowieści. Może zamiast morderstwa pociągnie ją to do kontynuacji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, ale ta paskudna paskuda zaczęła żartować, że teraz Kajusiek żywy, więc nie ma co pisać ciągu dalszego (chwalę się: to ja ją zmusiłam do pisania i ożywienia mojego Kajusia :D ). Ja tam nie potrafię zabijać bohaterów. Nikiasza miałam ożywiać w połowie trzeciej części, a tu już nam duszek powrócił na początku drugiej :D
      Jestem za dobra. Muszę ukatrupić innego boga!

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że udało mi się utrzymać powagę jedynie do miejsca, w którym Kayl piszcząc do ucha Seviego zaczął go przytulać. Potężny, wręcz monstrualny wojownik, którego namalowałaś tarzał się po łóżku z synem, zachowując się jak nastolatka po trzech colach. Od tego fragmentu nie było już dla mnie ratunku – też zaczęłam piszczeć i pluć sałatą na biurko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama stworzyłaś Kuśka takim! Niby był takim wesolutkim chłopaczkiem, który zainteresował się Yuriko, a tu nagle ewoluował jak Pokemon w wojownika :P
      Pluj, ile wlezie, ale nie zniszcz klawiatury, gdyż chcę ciąg dalszy Mroczka :3 (DAJDAJDAJDAJDAJDAJDAJ-Sama-Wiesz-Co) :P

      Usuń
  3. Kiedy możemy oczekiwać nowego posta już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I rozdziału nie ma ;-;

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o opinie :)